To była słoneczna, piękna niedziela i nic nie zapowiadało nadciągającego dramatu. Jarosław Kulczycki wraz z żoną Dorotą i dwojgiem małych dzieci wypoczywał w Ustce. Postanowił zadzwonić do swojego 19-letniego syna Filipa - owocu poprzedniego związku z Mileną Ballue. Nie rozmawiali ze sobą od czterech dni. Chłopak nie odebrał.
Pomyślałem to, co zwykle myśli rodzic, kiedy dziecko nie odbiera: pewnie nic takiego, oddzwoni - wspominał w rozmowie z miesięcznikiem "Pani".
Cierpliwie czekał na telefon od syna, w międzyczasie postanowił zabrać żonę i dzieci na plażę. Rodzina wsiadła do samochodu. To właśnie wtedy Jacek Kulczycki zobaczył na wyświetlaczu swojego telefonu numer telefonu Mileny, mamy Filipa. Ale w słuchawce usłyszał głos jej partnera. "Filip nie żyje" - przekazał mu mężczyzna. Ta wiadomość dosłownie ścięła Kulczyckiego z nóg. Zszokowany prezenter nie mógł uwierzyć w śmierć syna. „Ściśnięte gardło. Pięść w żołądku, skurcz mięśni. Śmiertelne przerażenie” - wspominał w wywiadzie. Zatrzymał samochód na leśnej drodze, nie był w stanie dalej prowadzić. Wyszedł z auta i padł na ziemię.
Wysiadłem i położyłem się na ziemi. Coś krzyczałem, ktoś przystanął, pytał czy potrzebna mi pomoc. Dorota była z dziećmi w samochodzie
Gdy udało mu się opanować na tyle, by wyciągnąć telefon, zadzwonił do mamy Filipa. 19-latek był aktywny fizycznie i sporo ćwiczył, prowadził zdrowy tryb życia. W dniu swojej śmierci wybrał się na siłownię. Poczuł się gorzej przy podnoszeniu sztangi. Odłożył ją i gwałtowanie wstał. Wtedy ludzie z siłowni zauważyli, że zaczęło się z nim dziać coś niedobrego. Instruktorzy podjęli natychmiastową reanimację, a karetka pojawiła się po 12 minutach. Filipa nie udało się uratować, mimo akcji trwającej godzinę.
Za przyczynę jego śmierci uznano migotanie komór, ale zrozpaczeni rodzice domagali się szczegółowej ekspertyzy i dodatkowych badań. Patolog orzekł, że 19-latek zmarł w skutek zapalenia mięśnia sercowego spowodowanego infekcją wirusową. W przypadku tak młodych osób choroba może przebiegać bezobjawowo. Filip zmarł 13 września 2015 roku, miesiąc przed swoimi dwudziestymi urodzinami.
Filip był ironiczny, sceptyczny. Był szkiełko i oko. Był wybitnie uzdolniony matematycznie i fantastycznie się z nim rozmawiało. On w tych rozmowach często potrafił mnie natchnąć do różnych przemyśleń. To było niesamowite. Nie ma większej nagrody dla rodzica niż dziecko, które cię przerasta. Tym trudniej się pogodzić, z tym że odszedł, ponieważ zdaje sobie sprawę, jak krótko był tutaj - wspominał Kulczycki w Dzień Dobry TVN.