Ona to ma życie. Kinga Rusin, chwilę po tym jak wybuchła pandemia koronawirusa, wyjechała z Polski i zamieszkała na wyspie na Oceanie Indyjskim. Od tamtej pory co chwilę zmienia kraj, z którego - jak zapewnia - cały czas prowadzi swoje biznesy. W połowie ubiegłego roku jej biuro znajdowało się w Rzymie. "Nasze dzisiejsze biuro jest idealnie doświetlone, z temperaturą dochodzącą do 23 stopni, a praca w nim to czysta rozkosz (...). Pracę zdalną praktykujemy od 2016 roku. Organizację takiego sposobu pracy zawdzięczamy determinacji i pomysłom Marka. Dzięki temu możemy łączyć intensywną i satysfakcjonującą pracę z niemniej satysfakcjonującym i intensywnym życiem. Pracując, dobrze się bawimy!" - napisała przy zdjęciach z Włoch.
"Odklejona" Kinga Rusin pozdrawia z prywatnej plaży. Była gwiazda TVN miała dość głośnych "bąbelków"
Ostatnio dziennikarka wylądowała w Kolumbii i pozdrowiła fanów z prywatnej plaży. Takie normalne są bowiem dla niej za głośne. "Lubię mieć "własną", prywatną plażę. Już słyszę te komentarze, że to totalne "odklejenie", ale chyba każdy z nas marzy, żeby mieć trochę raju tylko dla siebie. Oczywiście przytuliłabym do serca wszystkich ludzi (no może poza 5-6 osobami- domyślacie się o kogo może chodzić😉), ale tu włącza się jakiś niesamowicie silny, plażowy egoizm. Zgódźmy się: krzyki naszych własnych dzieci brzmią dla nas niczym słowiczy śpiew, ale wydzieranie się innych „bąbelków” jest piekłem, szczególnie na plaży…😉" - pisze na swoim profilu na Facebooku.
"Na szczęście tu, na plaży w Parku Narodowym Tayrona, nie było żywej duszy. Wprawdzie za wjazd zdzierają od cudzoziemców dziesięć razy więcej niż biorą od Kolumbijczyków, ale w szum fal, śpiew ptaków i takie widoki warto zainwestować. Zdradzę Wam coś: w tym stroju w którym jestem na zdjęciu wytrzymałam 5 minut, a jako, że nie wzięłam ze sobą kostiumu wykąpałam się w „stroju Ewy”. Było bosko😉!" - dodała.
Zazdrościcie?