O Lunie, czyli sympatycznej i utalentowanej Oli Wielgomas zrobiło się głośno za sprawą jej zwycięstwa w polskich preselekcjach do Eurowizji 2024. Młoda artystka utworem "The Tower" pokonała takie sławy jak Justyna Steczkowska, Krystyna Prońko, Kayah czy Edyta Górniak. To ona będzie nas reprezentować w szwedzkim Malmö. "Super Express" odkrył Lunę już cztery lata temu. Przeczytajcie, co wokalistka mówiła nam w 2020 roku.
Twoje teledyski mają swego rodzaju nieziemski klimat i wydają się bardzo spójne z pseudonimem, który przybrałaś. Wyjaśnijmy tym, którzy cię jeszcze nie znają, dlaczego akurat Luna?
Luna to bogini księżyca, przewodniczka po księżycowym świecie muzyki. Pseudonim zaczerpnęłam z fascynacji mitologią i zainteresowań astrologią. Lubię sięgać do wiedzy o starożytności i dawnych epokach. Uwielbiam też nocami wpatrywać się w księżyc. Widzę duży wpływ księżyca na moje życie.
Luna jest także aktorką!
Ze sceną związana jesteś od najmłodszych lat. Już jako dziecko występowałaś w teatrze. Postawiłaś jednak na muzykę. Nie podobało Ci się aktorstwo?
Sporo czasu spędziłam występując m.in. w Teatrze Wielkim. Teraz aktorstwo wykorzystuję w swoich teledyskach, w których jest wiele elementów teatralno-filmowych. Staram się, aby moje teledyski robiły nie tylko wrażenie dźwiękowe, ale i wizualne, żeby całość oddziaływała na wszystkie zmysły. Cieszę się, że mam możliwość spełniać się na różnych płaszczyznach artystycznych, choć czuję, że muzyka jest mi najbliższa i na nią stawiam w pierwszej kolejności. Ponadto studiuję artes liberales, czyli sztuki wyzwolone.
Trudno jest młodym ludziom przebić się z muzyką alternatywną. Nie myślałaś o tym, że łatwiej byłoby porwać tłumy, np. czymś do tańca?
Cały czas eksperymentuję. Idę swoją indywidualną drogą. Stawiam na prawdę i szczerość w tym, co wyrażam. Mam nadzieję, że swoją twórczością zainteresuję jak największe grono odbiorców, które zostanie ze mną na dłużej. Cieszy mnie bardzo pozytywny odbiór moich singli.
Jak rodzice podchodzą do kariery Luny?
Kto najbardziej kibicuje twojej karierze?
Najbardziej jestem wdzięczna mamie, że nigdy nie decydowała za mnie. To dzięki rodzicom gram teraz na fortepianie i skrzypcach. Mama zawsze akceptowała moje wybory, niczego mi w życiu nie narzucała ani szkół, ani upodobań muzycznych. Mam w niej bratnią duszę.
Twoją świetnie zapowiadającą się karierę przygasiła nieco pandemia. Czujesz się zawiedziona, że nie możesz teraz w pełni rozwinąć swoich skrzydeł, a przede wszystkim grać koncertów na żywo?
To trudny czas dla artystów, a przede wszystkim dla takich jak ja, którzy dopiero prezentują swoją muzykę szerszej publiczności. W tej chwili mogę ją pokazywać tylko w internecie. Szkoda, że nie ma koncertów, bo dają największe możliwości interakcji z fanami. Najważniejsze jednak jest zdrowie. Staram się wykorzystać ten czas na dalszy rozwój i na tworzenie nowych kawałków. Wierzę, że jeszcze będzie pięknie i będę występować na mniejszych i większych scenach. Pracuję i daję z siebie wszystko. Nauczyłam się cierpliwości i wytrwałości, i powoli spełniam marzenia. Mam nadzieję, że los mnie pozytywnie zaskoczy.
Pandemia opóźniła rozkwit kariery artystki!
Sytuacja na świecie sprawiła, że uczelnie są pozamykane. Jak ci się podoba studiowanie online?
Z jednej strony fajnie, że mogę brać udział w wykładach i ćwiczeniach nie wychodząc z łóżka, z drugiej strony uwielbiałam klimat uczelni, rozmowy z koleżankami i kolegami na korytarzach, czy spotykanie się przy kawie na przerwach, spędzanie czasu w bibliotece. Bardzo mi tego brakuje.
Podobno nie zaczynasz dnia bez kawy?
Uwielbiam pić kawę i czytać książki. Mam nawet związany z tym rytuał, który nastraja mnie na resztę dnia. Dbam o to, by codziennie znaleźć przynajmniej dziesięć minut dla samej siebie, żeby w spokoju i ciszy wypić kawę i przeczytać chociażby jedną stronę. Wyłączam wtedy telefon, żeby nikt mnie nie rozpraszał, a później zabieram się za własną twórczość.
Rozmawiała Martyna Rokita