Roman Polański, znany na całym świeci reżyser oraz laureat Oscara, od 1977 roku jest ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości. To właśnie wtedy zapadł wyrok w sądzie w Los Angeles w sprawie o gwałt na nieletniej. Mowa o Samanthcie Geimer, która jako 13-letnia dziewczynka została wykorzystana seksualnie przez polskiego reżysera. Kobieta udzieliła portalowi wp.pl obszernego wywiadu, w którym opowiedziała o swoim stosunku do tamtych wydarzeń. Jej słowa naprawdę zaskakują!
ZOBACZ TEŻ: Marcin Prokop w nowym, zaskakującym show! Startuje "Lego Masters"
W 1977 roku, na jednej z imprez w willi Jacka Nicholsona, Polański miał podać Samanthcie środek usypiający oraz alkohol, a następnie doprowadzić ją do stosunku seksualnego. Mimo tak tragicznego wydarzenia, kobieta wyznała w wywiadzie, że wybaczyła reżyserowi i nie żywi do niego urazy.
"Jego zachowanie nie było niczym niezwykłym wśród jego rówieśników i jak na tamte czasy, a teraz jest mężem i ojcem, któremu nie udowodniono złych czynów od czterech dekad. Przeprosił mnie i okazał mi życzliwość" - powiedziała Geimer. Co więcej, kobieta wyznała, że przykre wydarzenia sprzed 43 lat być może ochroniły ją przed doświadczeniem ciemnej strony amerykańskiego show-biznesu: "Po długich przemyśleniach czułam, że on oddał mi przysługę, zamykając drogę do przemysłu rozrywkowego. To było niebezpieczne miejsce dla nastolatków i wydaje mi się, że wpakowałabym się w tarapaty."
Kolejne słowa Samanthy Geimer mogą szokować jeszcze bardziej. Kobieta uważa bowiem, że Polański nie powinien spotykać się ze społecznym ostracyzmem, a wykorzystywanie jej wizerunku jako ofiary, jest nadużyciem.
"Wykorzystywanie jakiejkolwiek ofiary napaści seksualnej bez jej zgody jest nadużyciem. Roman spłacił dług wobec społeczeństwa i zawarł ze mną pokój. Nie życzę sobie udziału w protestowaniu przeciwko jego prawu do pracy i doceniania jego dokonań. Namalowanie mojego imienia na murach i szyldach, uczynienie mnie ofiarą, którą nie jestem, i wykorzystanie tego, co mi się przydarzyło w tak wulgarny i samolubny sposób, jest dla mnie niewyobrażalne. To czysta hipokryzja i pokazuje prawdę o strajkujących – one nie dbają o kobiety ani ofiary, których używają do wspierania swoich działań." - stwierdza.
Również Roman Polański w ubiegłym roku, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" odniósł się do całej sprawy. "Wiele razy za to przepraszałem, wyrażałem skruchę. Była ugoda. Wielokrotnie stawałem przed sądem. Siedziałem w więzieniu. Jak widać, dla moich czynów nie ma przedawnienia" - mówił reżyser.
SPRAWDŹ TAKŻE: Julia Wieniawa PRĘŻY się jak nigdy. Co za widoki! [ZDJĘCIA]