Stan Wojciecha Kordy w ostatnich miesiącach uległ znacznemu pogorszeniu. Po ostatnim udarze muzyk nie chodzi, ma niesprawne mięśnie tułowia i przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, przez co musi korzystać z aparatu na bezdechy. Mężczyzna wymaga ciągłej opieki i licznych zajęć z logopedami i rehabilitantami.
- Trzeba z nim dużo czytać. Gdyby mnie było stać, to byłaby pani, która by z nim czytała i ćwiczylibyśmy też pisanie, bo to też usprawnia mózg. Niestety, leki są bardzo drogie - wyznała żona Aldona w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego".
Partnerka Kordy ujawniła, że kiedy tylko może ćwiczy z ukochanym. Niestety, ze względu na pracę, ma dla niego czas jedynie w weekendy. Na pomoc państwa muzyk Niebiesko-Czarnych nie ma co liczyć, gdyż na zaplanowaną rehabilitację w Kołobrzegu musi czekać aż trzy lata.
- Wojtek tak do końca nie zdaje sobie sprawy z wszystkiego. (...) Wyjeżdżam bez niego tylko po zakupy. Czasami trzy razy dziennie jadę. Robię wszystko, aby nie czuł się chory. Ważne, że legenda polskiego big-beatu żyje i robimy wszystko, aby nie czuł się chory - wyznała pani Aldona.
Znajomi mają nadzieję, że w trudnych chwilach Wojciechowi Kordzie pomoże córka Ania Rusowicz, z którą muzyk nie ma kontaktu od 13 lat. - Głośno o tym nie mówi, ale w głębi duszy pragnie, by Ania go odwiedziła, przebaczyła, zwłaszcza że nikt z nas nie wie, ile czasu mu jeszcze zostało - powiedział jeden z przyjaciół Wojciecha Kordy.