Jana Nowickiego i jego siostrę Hannę łączyła silna miłość. Bywali u siebie niemal codziennie. Pani Hania wiele lat temu straciła męża i w trudnych chwilach brat był dla niej ogromnym wsparciem. Kobieta, która przed laty była księgową w banku, zajmowała się jego sprawami rachunkowymi. Wspólnie spędzali urodziny, imieniny i wszystkie święta. Kiedy 7 grudnia o godz 7 rano pani Hanna ujrzała w progu swojego domu serdecznego przyjaciela swojego brata, pana Zdzisława Zasadę, wiceprezesa OSP w Kowalu, wiedziała, że stało się coś złego. – Kiedy przekazałem pani Hannie informację o śmierci Jana, bardzo rozpaczała. Ciężko przeżyła jego śmierć. Zawiozłem ją do domu, by się z nim pożegnała. Ja do miękkich nie należę, ale wzruszenie było ogromne. Ona miała tutaj jego jednego, bardzo się wspierali – mówi nam pan Zdzisław.
Pani Hanna ostatni raz widziała się z bratem w sobotę. Wtedy też razem byli obecni w OSP, gdzie odbyła się lokalna uroczystość. Jak dowiedzieliśmy się od burmistrza Kowala, pan Jan chętnie bywał na koncertach zespołu Melodia, którego pani Hanna była kierowniczką i współzałożycielką.
– W życiu Jana Nowickiego – poza oczywiście jego żoną Anną – były dwie bardzo ważne kobiety. Pierwszą była jego ukochana matka, a po jej śmierci siostra, która była towarzyszką jego życia. Pani Hanna bezgranicznie go kochała i myślę, że trudno jej będzie oswoić się z myślą, że ukochanego brata już na tym świecie nie ma – dodaje pan Eugeniusz Gołembiewski.