Jak pisaliśmy na se.pl, Mateusz Damięcki padł ofiarą kradzieży w jednym z wrocławskich teatrów. Okazuje się, że aktor chciał zgłosić na policji, że ukradziono mu portfel, dokumenty i krzyżyk po babci, jednak został odprawiony z kwitkiem.
- Policjant stwierdził, że jest już po służbie i odmówił spisania protokołu - oburza się na łamach Twojego Imperium Joanna Damięcka, matka aktora.
Co więcej, kobieta jest zszokowana, że do kradzieży doszło w teatrze, gdyż za kulisy nie są wpuszczane osoby z zewnątrz.
- Mateusza okradł ktoś, kto dobrze wiedział, czyje rzeczy sobie przywłaszcza. Co dziwniejsze, w budynku była ochrona i ponoć nikt niczego nie zauważył. Najbardziej synowi żal utraty pamiątkowego krzyżyka, który dostał w dniu chrztu od mojej mamy. Mamy nadzieję, że złodziej zdaje sobie sprawę, że w polskiej tradycji funkcjonuje przesąd, iż kradzież krzyżyka przynosi pecha - mówi Damięcka.
Aktorzy, którzy grają razem z Damięckim, ufają sobie i są przekonani, że nie zrobił tego nikt z obsady. Michał Milowicz dodał, że on także został okradziony w teatrze. Jednak do tej pory nie wiadomo, kto był złodziejem.
- Mnie kiedyś także okradziono w teatrze. Do dziś nie wiem, kto to zrobił. Jestem przekonany, że tamten złodziej był spoza ekipy teatralnej.