- Spojrzałam wam w oczy, dranie, byliście u mnie! Nieproszeni. Z buciorami i lepkimi łapami! - tak we wrześniu 2016 r. pisała tuż po włamaniu do jej mieszkania przy ul. Klimczaka na warszawskim Wilanowie Joanna Racewicz. I pokazała ich zdjęcia w internecie. Niestety, mimo zabezpieczonych śladów, wyraźnych nagrań z kamer, przestępcy wciąż są na wolności. Policja umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawców. I sprawa ucichła, ale Joanna Racewicz wciąż nie może pogodzić się z tym, że straciła pamiątki po mężu.
Dlatego teraz na prośbę dziennikarki na stronie policji znów opublikowano zdjęcia złodziei. Nic dziwnego, że Racewicz nie odpuszcza śledczym. Wśród wartych 150 tys. zł kosztowności zabranych podczas włamania była obrączka po jej zmarłym w katastrofie smoleńskiej mężu Pawle Janeczku. Miała wygrawerowaną datę ich ślubu. Zniknęła też gotówka, i to niemała. W domu dziennikarka miała bowiem 25 tys. zł. Policja powinna wziąć się do roboty!