Strzelecki, będąc rektorem Akademii Teatralnej w Warszawie, obiecał Olbrychskiemu pracę na uczelni. Niestety, słowa nigdy nie dotrzymał. Filmowy Kmicic prowadził już wówczas zajęcia ze studentami, ale piastujący stanowisko rektora placówki aktor "Klanu" uznał, że nie może on nauczać, nie posiadając tytułu magistra. Olbrychski bardzo lubił uczyć młodych adeptów aktorstwa, więc postanowił ostro zabrać się do pracy. Jak wspominał w rozmowie z "Na żywo": - Andrzej Strzelecki, ówczesny rektor, powiedział mi, że mogę być profesorem, ale muszę mieć dyplom magistra. Więc ostro zabrałem się do pracy!
Następnie rozgoryczony kontynuował: – Byłem fantastycznie przygotowany, co znalazło wyraz w indeksie. Napisałem pracę, obroniłem na celujący i zostałem jak ten dureń z tytułem magistra, bo roboty nie dostałem...
Olbrychski nie ukrywa, że choć od zdarzenia minęło już przeszło 10 lat, wciąż ma duży żal do kolegi po fachu.