Kraśko był gwiazdą "Faktów" TVN. Zniknął z anteny, gdy okazało się, że jeździł przez lata bez prawa jazdy. Sąd wymierzył mu karę 100 tys. zł. W dodatku wyszła sprawa jego zaległości w urzędzie skarbowym. Dziennikarz udał się na zwolnienie lekarskie i unikał ludzi. Teraz wiadomo dlaczego.
W sobotę gościł w "Dzień Dobry TVN", gdzie w rozmowie z prowadzącymi opowiadał o zmaganiu się z depresją, po raz kolejny przepraszając za sytuacje, które "nie powinny się wydarzyć nigdy". – Popełniłem bardzo wiele błędów, ale mam wrażenie, że za wszystkie płacę – mówił Kraśko. Wyznał, że poddał się terapii.
– Myślałem, że jak ja pójdę po leki antydepresyjne do apteki, to zaraz to się wyda (...). Nagle dopada cię taki lęk, który jest jak głaz, który gniecie i nie wiesz, o co chodzi (...). Przez dwa miesiące rozmawiałem z sześcioma osobami, nie byłem w stanie wyjść z domu, nie widziałem sensu życia w ogóle, nie widziałem sensu swojego istnienia – opowiadał.
Zdradził, też że 4 listopada kończy mu się zwolnienie lekarskie, dając do zrozumienia, że niebawem chce wrócić do pracy. Przez te wszystkie czarne tygodnie, mimo osamotnienia, mógł liczyć na wsparcie Moniki Olejnik. Prowadząca „Kropkę nad i” w TVN 24 nie odwróciła się od Kraśki. Ostatnio oboje pojawili się w centrum stolicy. Wyglądali na zadowolonych ze spotkania. Monika odnosiła się do niego z wielką troską. Na pytanie o charakter spotkania nie otrzymaliśmy odpowiedzi od gwiazdy TVN 24.