Super Express: - W jednym z wywiadów powiedziała Pani: „Nigdy nie byłam przekonana, że dziecko w moim życiu, to coś absolutnie niezbędnego”. Zdradzi pani, co było podstawą świadomej rezygnacji z macierzyństwa?
Olga Bończyk: - Dla mnie rodzicielstwo to nie kaprys, czy chwila uniesienia. To czas, w którym przebudowuje się całe nasze życie, dlatego macierzyństwo zawsze uważałam za decyzję niezwykle odpowiedzialną i ważną. W moim odczuciu człowiek, którego powołuje się na świat, powinien mieć w pełni zagwarantowany bezpieczny start, dwoje dojrzałych i odpowiedzialnych rodziców, w pełni gotowych oddać młodemu człowiekowi część siebie.
- Kariera nie miała wpływu na Pani wybór?
- Nie. Nie jest tajemnicą, że moje dwa małżeństwa się rozpadły, a kilka prób budowania związku się nie powiodło. Oczywistym więc było, że macierzyństwo w takich realiach byłoby skrajną nieodpowiedzialnością.
NIE PRZEGAP: Dramat Olgi Bończyk. To dlatego nie ma mężczyzny. Bardzo smutna historia
- Część osób uważa, że brak dziecka sprawia, że kobieta jest „niekompletna” i nieszczęśliwa. Co odpowiedziałaby Pani na takie stwierdzenie?
- Nigdy nie czułam się niekompletna, a tym bardziej nieszczęśliwa z powodu braku potomstwa. Nigdy też nie czułam, że posiadanie potomstwa miałoby mnie w jakikolwiek sposób dopełnić. To bardzo egoistyczne twierdzenie, że dziecko uczyniłoby ze mnie kobietę spełnioną lub szczęśliwa. Ktoś, kto myśli, że to tak działa jest w dużym błędzie. Przyznaję też, że nigdy nie poczułam instynktu macierzyńskiego, więc nie szukałam w swoim życiu okazji, by stać się matką. Dziś wiem, że tę lukę wypełniłam z nawiązką, opiekując się w dzieciństwie swoimi niesłyszącymi rodzicami i to ten fakt prawdopodobnie mocno wpłynął na świadomą rezygnację z macierzyństwa.
Olga Bończyk mówi wprost: To bardzo egoistyczne twierdzenie, że dziecko uczyniłoby ze mnie kobietę spełnioną lub szczęśliwą
- Macierzyństwo nie jest więc wyznacznikiem szczęścia i kobiecości?
- Macierzyństwo nie daje każdemu tego samego scenariusza. Znam wiele kobiet-matek, które wraz z macierzyństwem rozkwitły i ich kobiecość nabrała pełnego blasku. Rodzicielstwo je dopełniło i uszlachetniło. Znam też kobiety, które udręczone wychowaniem dzieci straciły swój blask, swoją kobiecość i dziś są raczej cieniem goniącym uciekający czas. Boją się przyznać, że wpadły w pułapkę oczekiwań całej rodziny i są zwyczajnie wycieńczone spełnianiem roli, której nie są w stanie udźwignąć. Myślę, że dojrzałość polega na świadomych wyborach, a nie spełnianiu cudzych oczekiwań.
ZOBACZ TAKŻE: Olga Bończyk ujawnia nieznane fakty o Zbigniewie Wodeckim. "Mieliśmy wiele planów"
- Odczuwała Pani presję ze strony otoczenia, że nie jest Pani matką?
- Nie, nigdy nikt nie oczekiwał ode mnie budowania gniazda z gromadką dzieci. Nikomu nie musiałam się tłumaczyć ze swoich wyborów, ani też nie musiałam ukrywać, że podjęłam decyzję o nieposiadaniu dzieci. Prawdę mówiąc, tylko media zaczepiają mnie w tym temacie.
- Irytuje to Panią?
- Nie, bo uważam, że to bardzo ważny społecznie temat, który przez lata był zamiatany pod dywan. Wiele kobiet nie chce mieć dzieci, bo czują, że to nie jest rola dla nich. I naprawdę nie ma w tym nic złego. Choć zawsze miałam znakomite porozumienie z maluchami to myśl, że wrócą one ze swoimi rodzicami do ich własnych domów, a ja do swojego spokojnego azylu, był zawsze krzepiący.
Olga Bończyk: Na przepowiednie, że przed śmiercią „nikt nie poda mi szklanki wody” odpowiadam: „wierzę, że nie będzie mi się chciało pić”
- Mówi Pani o sobie, że jest spełnioną singielką. Jakie są plusy bycia samą?
- Truizmem byłoby mówić, że bycie singlem ma same plusy, ale faktem jest, że ja ze swojego obecnego życia jestem naprawdę bardzo zadowolona. Lubię siebie i umiem sama ze sobą spędzać czas. Nigdy się nie nudzę i zawsze mam na siebie pomysł. Jestem sternikiem swojego życia i tylko ode mnie zależy, w którą stronę popłynę. Spotkania z przyjaciółmi wypełniają mi czas, gdy chcę z kimś serdecznie pogadać i miło spędzić wolne chwile. Wybory zawodowe podejmuję na własne ryzyko i nie muszę się nikomu z tego tłumaczyć. A na przepowiednie, że przed śmiercią „nikt nie poda mi szklanki wody” odpowiadam: „wierzę, że nie będzie mi się chciało pić”.
Bończyk wraca z nową płytą
- Co dziś Panią najbardziej cieszy, daje szczęście i satysfakcję?
- Moja praca. Wciąż mam nowe pomysły i nieustannie wymyślam ciekawe projekty. Niedawno ukazał się mój najnowszy album „Wracam”. Płyta o tyle wyjątkowa, że zaśpiewałam na niej a’capella - sama ze sobą, na sześć głosów - znane przeboje z minionego stulecia. Wyjątkowy projekt, który jest moją dumą i chyba najambitniejszym przedsięwzięciem w całej mojej karierze. Obecnie nagrywam już kolejną płytę, której premierę planuję na przyszły rok. Oprócz tego jestem w zaawansowanych próbach do nowego spektaklu, którego premiera odbędzie się w listopadzie. Jak widać na brak zajęć nie narzekam. I czasem myślę sobie, że moje role, moje piosenki i moje projekty są jak moje dzieci. Wkładam w nie całe swoje serce, duszę i pasję, aby szły w świat. Cieszyły, wzruszały i były najpiękniejszą i najpełniejszą wizytówką mnie samej.
Listen on Spreaker.