Olgierd Łukaszewicz wzruszył się losem poszkodowanych ludzi, którzy zostali wykorzystani przez właściciela lombardu przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie. Aktor bezinteresownie wyciągnął do nich pomocną dłoń. Jak twierdzi "Gazeta Wyborcza" prezes Związku Artystów Scen Polskich w sprawie poszkodowanych interweniował u samego prezydenta - Andrzeja Dudy. Dlaczego Olgierd Łukaszewicz zaangażował się w walkę z Wiesławem B., właścicielem lombardu w Szczecinie? "Moje serce po prostu nie może znieść takiej niesprawiedliwości" - wyznał aktor. O poczynaniach Wiesława B. dowiedział się od poznanego w czasie wakacji rolnika - Tomasza Jaśkiewicza. Mężczyzna nieświadomie podpisał u notariusza umowę przewłaszczenia majątku. Za 35 tys. zł otrzymane od Wiesława B. stracił całą gospodarkę. W październiku ubiegłego roku z pomocą rolnikowi przyszedł Piotr Ikonowicz, który w przeszłości blokował eksmisje w Warszawie, Olgierd Łukaszewicz i adwokat Artur Nowak, kolega aktora, który po wysłuchaniu opowieści o właścicielu szczecińskiego lombardu postanowił za darmo reprezentować w sądzie jego ofiary. Podczas obchodów Święta Niepodległości aktor przekazał prezydentowi, Andrzejowi Dudzie, kopertę, w której znajdowały się historie poszkodowanych przez Wiesława B. ludzi. Dopiero wtedy śledztwo toczone przeciwko właścicielowi lombardu nabrało tempa. Wiesław B. został zatrzymany i aresztowany w maju 2016 roku. Lombard przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie działa nadal. Prowadzi go syn aresztowanego.
Na czym polegały niegodziwości Wiesława B.? Sprawa pani Marii przytoczona na łamach "Gazety Wyborczej" to tylko jeden z wielu przykładów działań właściciela lombardu. Kobieta nigdy nie pożyczała pieniędzy u Wiesława B. Zrobił to jednak jej ówczesny mąż alkoholik. Pożyczył 10 tys. złotych. Pod zastaw dał wiejski dom, w którym mieszkał z żoną. Gdy alkoholik nie zwrócił pieniędzy, właściciel lombardu zabrał dom. Pani Maria, dwójka jej małych dzieci i schorowana osiemdziesięcioletnia matka - wszyscy trafili na bruk. W odruchu serca Wiesław B. dał kobiecie 2 tys. zł. "aby się jakoś urządziła". Po kilku latach pani Maria rozwiodła się z mężem alkoholikiem i na nowo ułożyła sobie życie. Założyła nową rodzinę, zamieszkała w Szczecinie. Wtedy przypomniał sobie o niej właściciel lombardu. Stanął w drzwiach jej nowego domu i zażądał 350 tys. złotych. Stwierdził, że 2 tys., które dał jej 17 lat temu na rozruch tak naprawdę były wysoko oprocentowaną pożyczką. Nie zapłaciła, więc wytyczył jej proces o zapłatę. Kobieta przegrała sprawę, bo wezwania przychodziły na adres zajętego przez Wiesława B domu, w którym już nie mieszkała. Takich historii jak historia pani Marii było o wiele więcej. Nic więc dziwnego, że sprawa poruszyła Olgierda Łukaszewicza.
ZOBACZ: Olgierd Łukaszewicz zabrał głos w sprawie konfliktu z Kazimierzem Kaczorem: "Nie będę milczał"