Olgierd Łukaszewicz, obecny prezes Związku Artystów Scen Polskich (ZASP), powraca do sprawy zadłużenia organizacji przez jego poprzednika - Kazimierza Kaczora. Afera ma swoje źródło w wydarzeniach sprzed ponad 10 lat, kiedy to Kazimierz Kaczor postanowił zainwestować wolne środki kierowanej przez siebie organizacji w obligacje Stoczni Szczecińskiej, która niedługo potem zbankrutowała. Na tej decyzji ZASP stracił 9,2 mln zł - głównie pochodzących ze składek członków i tantiem dla aktorów, zdobywanych m.in. z opłat stacji telewizyjnych za emitowane filmy. To jednak nie koniec niedociągnięć organizacji za czasów rządów Kazimierza Kaczora. Olgierd Łukaszewicz w 2005 roku zarzucał byłemu prezesowi, że w majątek nieruchomy związku i remonty budynków inwestował pieniądze przeznaczone na wypłaty dla artystów-wykonawców.
Dlaczego Olgierd Łukaszewicz do sprawy zaniedbań ze strony poprzedniego prezesa ZASP'u wraca właśnie teraz? Aktor na swoim blogu odniósł się do jednej z ostatnich publikacji w tygodniku "Dobry Czas". Jego zdaniem gazeta mija się z prawdą, twierdząc, że Łukaszewicz "był przekonany, że jego poprzednik postąpił nieuczciwie. Sąd uznał te podejrzenia za bezpodstawne". W ramach sprostowania aktor znany z "Seksmisji" wyjaśnia wydarzenia z przeszłości następującymi słowami:
- Sąd potwierdził, że Kazimierz Kaczor złamał Statut ZASP, postępując nieuczciwie wobec koleżanek i kolegów sprawujących funkcję w organach statutowych. Przesłuchałem taśmy z posiedzeń ponad 30-osobowego Zarządu Głównego ZASP, którego byłem członkiem i nadal twierdzę, że kolega Kaczor postępował nieuczciwie, bo wprowadzał w błąd organa ZASP. Proces przed Sądem Rejonowym i Apelacyjnym miał miejsce w 2011 roku. Sąd stwierdził winę i ogłosił warunkowe – powtarzam – warunkowe umorzenie na jeden rok, więc nie jest tak, jak twierdzi w swojej książce z 2013 roku Kazimierz Kaczor, iż sprawę umorzono. Sąd nie uwolnił kolegów od zarzutów, przeciwnie, potwierdził je. Uwzględnił jednakże również dobre intencje podsądnych: „Oni chcieli dobrze dla ZASP-u”. Właśnie takich słów użyłem jako świadek przed Sądem. - czytamy na blogu aktora.
Zdenerwowany Olgierd Łukaszewicz postanowił wziąć sprawę we własne ręce i jeszcze raz przedstawić swoją wersję wydarzeń dotyczących zadłużenia ZASP'u.
- Nadszedł jednakże czas, w którym zrozumiałem, że teraz ja muszę opowiedzieć ww. historię we własnej książce. Nie będę już milczał. (...) Postaram się, aby moja książka ukazała się jeszcze w tym roku - zapowiada na swoim blogu Olgierd Łukaszewicz.