O całej awanturze dowiedzieliśmy się z maila, podpisanego "Mariusz M.". Był to w zasadzie komiczny artykuł o Domżale. "Czy istnieje kobieta, która potrafi sączyć jad w serce swojej ofiary? Tak, to femme fatale... Ewa Domżała to kobieta o wielu twarzach - zimna prawniczka, arogancka Redaktor Naczelna (wydaje pismo "Top Biografie" - red.), a w końcu... modliszka, która wykorzystuje i porzuca mężczyzn" - czytamy, aby za chwilę dojść do listy ofiar Domżały, na której figurują już kolarz Leszek Piasecki, piłkarz Dariusz Dziekanowski, a do której wczoraj dołączył Krzysztof Oliwa.
"Każdy naiwnie wierzył, iż gdyby usidlił tą niegrzeczną dziewczynkę, stałby się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie (...). Niestety, zazwyczaj po jakimś tam czasie Ewa niespodziewanie się buntowała i znikała, pozostawiając ich załamanych i rozbitych wewnętrznie" - czytamy.
- To prawda, wyrzuciła mnie z domu, ale ten mail to totalna porażka. Ona sama go napisała i porozsyłała do różnych redakcji - komentuje Oliwa i jako dowód podaje dokładny adres, z którego mail miał zostać wysłany. Wszystko się zgadza. - No i powiedźcie mi, czy ta kobieta nie jest chora na głowę. Co za obciach, totalne dno, głupia dupa próbuje zrobić sobie reklamę, szastając moim nazwiskiem - oburza się sportowiec i zaraz zapewnia, że wcale nie jest załamany, a już dziś ma polecieć do USA, gdzie czeka na niego była dziewczyna, piękna Karena.
Co na to Domżała?
- Że co? Że Oliwa mówi, że to ja miałam tego maila napisać? A to mnie teraz pan zaskoczył - usłyszeliśmy. - To nieprawda, Krzysztof zachowuje się po chamsku, próbując zrobić ze mnie idiotkę. Nie chcę go więcej widzieć! A z domu wyrzuciłam go, bo od dłuższego czasu prezentował repertuar Dziekanowskiego: też przychodził nad ranem pijany.
Które z nich kłamie? Lansująca się na modliszkę Domżała, czy oskarżony przez byłą dziewczynę o pobicie Oliwa? Tak czy inaczej oboje są siebie warci...