Oliwia i Łukasz ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" nie są już razem. Okazuje się, że mimo wielu prób i walki o związek, nie byli sobie pisani. Mimo to, rozstają się w zgodzie, bo zależy im na szczęściu ukochanego Franka: - Kwestią nadrzędną jest dla nas dobro naszego syna, którego oboje kochamy miłością tak wielką, że nie da się tego opisać - pisała na Instagramie Oliwia.
NIE PRZEGAP: Padniecie, gdy przeczytacie, co Ida Nowakowska twierdzi o polskich imionach! "Nie chcemy zrobić krzywdy dzidziusiowi"
Uczestnicy "Ślubu..." poszli w swoje strony. Okazuje się, że Oliwia Ciesiółka jest bardzo zapracowana. Jej pasją, ale też pracą jest makijaż. Przygotowuje do sesji zdjęciowych na przykład modelki. Była partnerka Łukasza opisała na Instagramie jedną z sytuacji, która miała miejsce w rodzinnych stronach byłego męża, na Śląsku.
- Zdarzają się Wam czasem takie dni, kiedy od rana czujecie, że coś wisi w powietrzu i nic, ale to absolutnie nic nie idzie po Waszej myśli? - zaczęła pochodząca z Gdańska Oliwia. Okazało się, że jej dzień był naprawdę tragiczny, zaczęło się od choroby synka, później zawiódł ekspres do kawy:
ZOBACZ: To, jak wygląda Oliwia ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" po decyzji o rozwodzie wprawiło fanów w osłupienie
- Ze snu budzi mnie płacz dzidziulka. Cały zakatarzony. (...) Idę po kawę. Ekspres wypluwa komunikaty: „opróżnij fusy, dolej wodę, wyczyść filtr, dosyp kawę. Myślę k$%#a! Wyrzucę Cię przez okno! Koleżanka poprosiła, żebym jej pomogła w sesji. Nastał ten dzień. Maluję jej modelki. Dzwoni telefon. Organizatorka krzyczy do słuchawki, że szybciej, że ma być na już. Makijaż to nie żarcie w McDonald’s - myślę, ale gryzę się w język. Modelki jadą na sesję, ja wybiegam zaraz po nich - pisze uczestniczka show TVN.
Później było już tylko gorzej, była żona Łukasza ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" cierpiała prawdziwe katusze. Padła jej bateria w telefonie, w którym miała nawigację, zabłądziła:
SPRAWDŹ: Tego nikt się nie spodziewał! Żona Wiśniewskiego dała popalić niemiłej internautce! Takiej jej nie znacie
- Wywala mnie na autostradę, gdzie najbliższy zjazd za milion kilometrów. Wjeżdżam na stację i pytam o kabel do ładowania. Nie mają. W końcu cudem udaje mi się zawrócić do miasta. Błądzę jeszcze godzinę po Śląsku. Zaczynam wyć. W końcu znajduję drogę do domu. Zabieram ładowarkę. Docieram na końcówkę sesji. Marzę już tylko o tym, by schować się w domu i nie wychodzić do poniedziałku - zakończyła smutną historię Oliwia.
Współczujemy i życzymy wytrwałości, gdy "coś wisi w powietrzu"!