Ostatnich kilka dni wypełnionych było przygotowaniami do festiwalu w Opolu. Scena Amfiteatru Tysiąclecia zapełniła się gwiazdami, które ćwiczyły przed weekendowymi występami. Próby zakończyły się dwa dni temu. Oprócz głównych gwoździ programu, ćwiczyć musieli też muzycy wspierający wielkich wykonawców, między innymi Polska Orkiestra Radiowa. Kilkoro z gwiazd festiwalu podzieliło się swoimi przemyśleniami na temat imprezy i pięknego miasta nad Odrą. Zbigniew Wodecki, podobnie jak Maryla Rodowicz, mimo sporego doświadczenia w estradowych występach, przyznaje, że Opole to duży stres. - Opole kojarzy mi się ze sporym stresem - przyznaje Zbigniew Wodecki. - Przyjeżdżając tu koniecznie chciałem zdobyć nagrodę, bo to głupio jak wykształcony muzyk wraca z niczym. Zaistnienie w Opolu było też przepustką do tego, żeby zaistnieć w ogóle - mówił muzyk.
Zobacz: Festiwal w Opolu już w piątek! Co się będzie działo?
Na scenie zobaczymy też długo nie widzianą Edytę Bartosiewicz, którą miasto zawsze bardzo urzeka. - Wiele się tu zmieniło odkąd ostatni raz, jeszcze w poprzednim wieku, byłam na festiwalu - przypomina sobie wokalistka. - Czekając na próby spacerowałam po Rynku, zapuściłam się też w okolice zoo, tak blisko, że słyszałam pomruk dzikich zwierząt... Bardzo mi się spodobało Opole. Mogłabym tu kupić mieszkanie i zostać na stałe - powiedziała Bartosiewicz.
W roli konferansjera koncertu kończącego festiwal będzie Artur Andrus, który również wystąpi, prezentując swoje hity, między innymi "Piłem w Spale". Jak zwykle skromny radiowiec przyznał, że nie będzie gwiazdorzył. - Na ściankach, na których fotografują się gwiazdy nie lubię się ustawiać, bo po co mam komuś zdjęcie psuć. Na bale też nie chodzę, bo na razie stać mnie na to, żeby za siebie zapłacić. Ale jak nie będzie mnie stać, to wtedy pewnie zacznę chodzić - powiedział z humorem Andrus.
Zobacz: Festiwal w Opolu 2015. Jubileusz Edyty Górniak. Jak przebiegała jej kariera?