Konflikt wybuchł z powodu nagłej niedyspozycji prezentera. – Po prostu nie przyszedł na zaplanowane nagranie „Szansy na sukces”. Było to nagranie specjalnego charytatywnego odcinka. Czekały na niego dzieci z domu dziecka – mówi nam osoba znająca sprawę.
Jak twierdzą nasi rozmówcy, Artur Orzech miał najwyraźniej nadzieję, że incydent nie odbije się na jego dalszej współpracy z TVP. – W umowie jest ustalona kara umowna za niestawienie się na zdjęciach. Pan Orzech zgodnie z umową szybko wpłacił na konto TVP kilkanaście tysięcy złotych. Sądził zapewne, że wszystko rozejdzie się po kościach – mówi nasz informator. Wpłatę kary sam zainteresowany potwierdził zresztą w kwietniu na Facebooku.
Władze telewizji jednak straciły zaufanie do prezentera. Dlatego też zdecydowały o zakończeniu z nim współpracy – o czym poinformowano oficjalnie w marcu.
Czy aby poszło o disco polo?
Orzech od kilku tygodni publikuje post za postem, niektóre potem usuwa. Te wpisy burzą jego dotychczasowy wizerunek kulturalnego i elokwentnego dziennikarza. Sugeruje też, że to on zdecydował o odejściu z TVP. Powodem miał być brak jego zgody na promowanie disco polo i Jana Pietrzaka. Choć prowadził już odcinki z gwiazdami tej muzyki i nigdy wcześniej mu to nie przeszkadzało.
– Nie będę źle mówił o Arturze. Jak każdy człowiek ma swoje problemy. Teraz życzymy mu przede wszystkim zdrowia – dodaje inny nasz rozmówca z telewizji, który od lat współpracował z prezenterem.