Ostatnia droga Kwinty

2008-11-29 4:30

Było tak, jakby nawet pogoda chciała płakać. We wczorajszym chłodzie w kondukcie żałobnym szły setki warszawiaków, łodzian, artystów, polityków... Przyszli, by pożegnać Mistrza. Przyszli, by pożegnać wielkiego człowieka - Jana Machulskiego (80 l.), niezapomnianego Kwintę z "Vabanków".

Kościół sióstr Wizytek na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Przed ołtarzem urna. A obok niej zdjęcie Jana Machulskiego. Przy urnie stanęła warta honorowa. Młodzi ludzie co chwilę się zmieniają. Aż tylu studentów chciało swojemu Mistrzowi oddać cześć. Był dla nich nauczycielem, opiekunem, powiernikiem. Mówił im: "Najpierw trzeba kształcić się na człowieka, potem na artystę".

W ławach zasiedli ci, którzy mieli zaszczyt i szczęście poznać Go i przyjaźnić się z Nim. Alina Janowska (85 l.), Krzysztof Krauze (55 l.), Wojciech Malajkat (45 l.), Jacek Bromski (62 l.), Cezary Pazura (46 l.). Ten ostatni nie mógł powstrzymać łez.

- Gdy odszedł, na dobre rozwiązały się nasze języki - zaczął ks. prałat Aleksander Seniuk, a potem ciągnął dalej: - Mądry, skromny. Człowiek instytucja, zawsze gotowy nas wysłuchać. I to, co sobie opowiadamy, nie znajduje sprzeciwu!

Kiedy wynoszono urnę, dwóch muzyków jazzowych zagrało "Blues na kwintę" - melodię, którą grał Kwinto w "Vabanku II".

Prochy Jana Machulskiego spoczęły na wojskowym cmentarzu na Powązkach. Prezydent Lech Kaczyński (59 l.) odznaczył pośmiertnie artystę Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Maciej Wojtyszko (62 l.), żegnając kolegę, drżącym głosem mówił: "Co byś chciał usłyszeć, Janku? Że byłeś wielkim aktorem? Nie. Ty jesteś wielkim aktorem! Twoje dzieła, Twoją spuściznę wnukom będziemy pokazywać". Mistrzu, to prawda. Będziemy pamiętać...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają