Krzysztof Kowalewski znany był głównie z licznych ról komediowych. Na filmowym ekranie zadebiutował w 1960 w filmie Aleksandra Forda „Krzyżacy”. Ponadto, wystąpił w około 120 filmach i serialach telewizyjnych. Zagrał ponad tysiąc ról w Teatrze Polskiego Radia. Wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Jedną z ostatnich ról Kowalewskiego był anioł, w którego wcielił się w filmie "Krime Story. Love Story". Przez cały film czuwa on nad głównym bohaterem granym przez Cezarego Łukaszewicza. Zjawia się zawsze wtedy, gdy Krime myśli o targnięciu się na własne życie. „To nie przypadek, że broń nie odpaliła. Bóg ma na ciebie inny plan” – wypowiada do niego w jednej ze scen.
Zobacz: Krzysztof Kowalewski miał wielkie marzenie. Chciał zatańczyć na weselu najmłodszej córki
Ostatnia rola Krzysztofa Kowalewskiego
„Krime Story. Love Story” to najnowszy film twórców „Procederu”, który powstał na podstawie książki Marcina „Kaliego” Gutkowskiego. Opowiedziana w nim historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Producent filmu Janusz Iwanowski na potrzeby dzieła, postanowił dodać do obsady dodatkową postać, której nie było w książce. Chodzi o anioła, który dzielnie czuwa nad głównym bohaterem dramatu. W postać tego nadprzyrodzonego tworu wcielił się Krzysztof Kowalewski. Była to jego ostatnia rola na wielkim ekranie.
„Na pewno nigdy nie zapomnę, jak realizowaliśmy sceny z udziałem Krzyśka Kowalewskiego, mojego ojczyma. Razem z żoną wymyśliliśmy mu rolę Anioła, który czuwa nad głównym bohaterem. Tej postaci nie było w książce Kaliego, ale uznaliśmy, że warto ją dodać, bo to dość niesamowite, że Krime tyle razy wyrwał się z objęć śmierci. Jest to dla mnie niezwykle wzruszające, bo to była jedna z ostatnich ról Krzyśka. Nie ma go już wśród nas. Niedługo po zakończeniu zdjęć zmarł” – wyznaje Heathcliff Janusz Iwanowski, producent filmu.
Premiera „Krime Story. Love Story” już 11 lutego w kinach w całej Polsce.
Zobacz w galerii, zdjęcia grobu Krzysztofa Kowalewskiego