Danuta Szaflarska to gwiazda, która marzyła o tym, by pracować do śmierci. Niestety, w styczniu 2016 r. podczas próby w warszawskim Teatrze Żydowskim przewróciła się i złamała biodro. W rozmowie z „Super Expressem” zapowiadała, że jest silna i na pewno nie zrezygnuje z pracy. – Wrócę na deski teatru w lutym – uspokajała swoich wielbicieli. Niestety, tak się nie stało.
I choć operacja biodra powiodła się i aktorka wróciła do domu, zaledwie miesiąc później ponownie trafiła do szpitala. – Tydzień, półtora Danusia leżała na OIOM-ie, miała wodę w płucach. Komunikat był, że z Danusią jest bardzo, bardzo, bardzo źle – powiedział reżyser Grzegorz Jarzyna w książce „Szaflarska. Grać, aby żyć”.
Aktorka bardzo cierpiała. Nie chciała już żyć. – Na sali zostałem z nią sam, chwyciłem ją za ramię, spała. I widziałem na jej twarzy ogromne cierpienie. I wtedy otworzyła oczy, długo wpatrywała się we mnie… I zaczęła mówić o tym, że ona strasznie cierpi. To był pierwszy raz, kiedy przyznała się, że cierpi i tego cierpienia nie może wytrzymać. I że chciałaby odejść – dodał.
Kilka dni później nabrała jednak sił. Powiedziała, że będzie walczyła. Udało się. Wróciła do domu. Niestety, kolejne miesiące były równie trudne. Jak czytamy w książce, artystka doznała wylewu, nie mogła samodzielnie jeść, straciła mowę. Ledwo słyszała. Była pod opieką zaprzyjaźnionej Ukrainki i koleżanek. Jednak wszystkie wizyty wyglądały tak samo. Pani Danuta wpatrywała się jedynie w gości i nic nie mogła zrobić. Gasła w oczach... Ponownie trafiła do szpitala...
Zmarła 19 lutego 2017 r., kilkanaście dni po swoich 102 urodzinach.