- Dzień przed śmiercią, 6 sierpnia 1991 roku, pojechała w odwiedziny do znajomych. Zadzwonili do mnie i mówią: "Kalina bardzo źle się czuje, przyjedź". Wróciłyśmy do domu. Kalina poszła do swojego pokoju, ja oglądałam telewizję. Nagle słyszę, że mnie woła. "Dzwoń po pogotowie" – poprosiła. Wtuliła się we mnie i czekałyśmy - mówiła jakiś czas temu Wierzbicka dla gazeta.weekend.pl.
Teraz przybrana córka Kaliny Jędrusik zdradziła więcej szczegółów w nowej biografii o życiu aktorki pt. "Kalina Jędrusik. Opowieść córki z wyboru". - Wszystko działo się w dużym napięciu. Siedziałam na łóżku i ją przytuliłam. Oklepywałam jej płuca. W szpitalu przy Płockiej powiedzieli mi, żeby w przypadku ataku robić z ręki łódkę i oklepywać. Kalina się uspokoiła i przestała kasłać. Myślałam, że poczuła się lepiej i zasnęła. Chwilę wcześniej zapytała: "Co z tym pogotowiem?". I to chyba były jej ostatnie słowa. Zrobiło się cicho - wyznała.
Kup filiżankę Kaliny Jędrusik. Knajpa wyprzedaje rzeczy słynnej aktorki żeby spłacić długi po epidemii
Potem opisała, jak wyglądało przybycie lekarki, która stwierdziła zgon Kaliny Jędrusik. - Wpadli lekarze. Lekarka odchyliła głowę Kaliny na bok, a tam już były plamy opadowe. Powiedziała, że Kalina nie żyje. Słyszałam, co do mnie mówi, ale jej słowa do mnie nie docierały. Patrzyłam na lekarkę, coś nieskładnie mówiłam, żeby jej pomogli, żeby coś robili. Jakieś elektrowstrząsy, reanimację. Chyba nawet potrząsałam Kaliną. "Ja już mamie nie pomogę", oznajmiła lekarka. Zapytała, czy chcę zastrzyk na uspokojenie. Nie chciałam - dodała Aleksandra Wierzbicka.