Jola Rutowicz o nowym życiu i karierze w USA. "Teraz przytulam przystojnego businessmana i piję szampana na jachcie"
Joli Rutowicz nie udało się spełnić marzeń o wielkiej karierze w show-biznesie w Polsce. Na szczęście jeszcze są miejsca, gdzie talent się ceni - takie na przykład Stany Zjednoczone. Celebrytka, która w "Big Brotherze" zaskakiwała długością tipsów, czy słabością do tulenia się do pluszowych jednorożców, zaliczyła później także występ w show "Gwiazdy tańczą na lodzie". Warto wspomnieć, udziału w programie żałowała już np. Marysia Sadowska.
Jola Rutowicz, przedstawiająca się już jako "Jollie Rutowicz" zdaje się jednak kierować zasadą "niczego nie żałuję" i nabyte w rodzimym kraju umiejętności wykorzystuje aktualnie, aby podbić USA. Dodała nawet, że czuje się już gwiazdą stamtąd... Dalej robi się jeszcze ciekawiej.
15 lat temu miałam ochotę na tipsy, lateks, róż, brokat, błyszczyki, przytulanie jednorożca. Teraz jednak przytulam przystojnego businessmana i piję szampana na jachcie. I wcale tu nie chodzi o to, że się zmieniłam. Ja od początku byłam po prostu inna - tłumaczyła w rozmowie z serwisem Gazeta.pl Jola Rutowicz tłumacząc, że jej wizerunek w polskich programach został przez nią wykreowany na potrzeby show. Rzecz jasna nie śmiemy zaprzeczyć.
Celebrytka postanowiła także zaspokoić ciekawość fanów, którzy zastanawiają się, co u niej słychać. Obecnie Jola Rutowicz korzysta z uroków życia u boku swojego ukochanego, z którym ma już nawet planować ślub.
Wymyśliłam sobie sukces, zaprojektowałam go w marzeniach, a potem krok po kroku realizowałam. Jak większość kobiet marzyłam o sławie i blasku fleszy, co po latach uczestniczenia w show biznesie, uznaję za cel spełniony, zaliczony i czas na coś nowego. Teraz czuje się gwiazdą z USA - marzyłyście o sławie i blasku fleszy już od podstawówki? Drogie Panie, nie jesteście, jak widać, same!
To, jak w roli gwiazdy z USA odnajduje się Jola Rutowicz, sprawdziliśmy również na jej koncie na Instagramie. Sadząc po zamieszczonych zdjęciach wykwintnych toreb na zakupy, a także ukochanego w gustownej koszulce, "american dream" wreszcie zaczyna się spełniać. Ach, ten dyskretny urok burżuazji...