"SE": - Przygotowując program "Smakuj świat z Pascalem" odwiedziłeś 12 krajów. Cały czas jesteś w rozjazdach. Jak znosi to twoja żona Agnieszka?
- To był nasz świadomy wybór, oboje realizujemy nasze pasje, każdą wspólną chwilę spędzamy intensywnie i wbrew pozorom wszystko mamy bardzo dobrze zorganizowane.
- Planujecie kolejne dziecko? Wiem, że macie już synka Leo...
- Mamy dużo miejsca w sercu na całą gromadkę, a co nam życie da, z szacunkiem przyjmiemy. Mój syn ma już 4,5 roku - jest niezłym bobasem. On chce mieć siostrę i brata. Nie wiem, jak Aga to pogodzi z własnymi planami (śmiech).
- Uczysz go gotować?
- Od początku, kiedy już tylko potrafił usiąść, to siedział z nami w kuchni. Miał takie wysokie krzesło albo usadzałem go na blacie, dawałem mu pomarańcze do smakowania, potem grejpfruty. Leo na dobrą sprawę lubi wszystko jeść. Jedyne, czego nie lubi, to zielona sałata, jedzenie jej to dla niego dziwne uczucie. Ale je krewetki, kraby, ślimaki, warzywa. Je dużo i zdrowo.
- Jak ci się współpracuje z Karolem Okrasą?
- Super. To jest mój przyjaciel od wielu lat. Często jeździmy razem na wakacje. Mamy podobny tryb życia. On jest kucharzem, ja jestem kucharzem. On ma córeczkę, która jest o 3 miesiące starsza od mojego syna. Podobni jesteśmy też do siebie. Ludzie często nas mylą, do mnie mówią: panie Karolu, do niego: panie Pascalu. Oczywiście wtedy się nie odzywam, bo mam taki akcent, że na kilometr można mnie rozpoznać. Karol jest fajnym facetem. Rywalizacja jest, ale taka mobilizująca. Każda konkurencja jest dobra, bo motywuje. My się znamy i z jajem możemy sobie konkurować. Dobrze się znamy, więc troszeczkę sobie dokuczamy.
- Podkładasz głos do filmu "Na tropie Marsupilami". Jak się odnajdujesz w tej roli?
- Tak, to jest mój pierwszy dubbing i muszę powiedzieć, że to naprawdę fajna rzecz. Co prawda moja rola nie jest zbyt duża, ale dla mnie wiele znaczy ze względu na to, że to postać z komiksów, które czytałem, jak byłem mały. We Francji "Na tropie Marsupilami" jest bardzo znany. To coś jak "Asterix i Obelix". Zawsze rano, jak jadłem śniadanie i szedłem do szkoły, to oglądałem tę bajkę w telewizji. Marsupilami to fajna postać, do końca nie wiemy, co to za zwierzę. Połączenie tygrysa, kota i małpy. Ma metr wzrostu, ośmiometrowy ogon, który potrafi zmienić na sprężynę lub pięść. To jest postać magiczna. Dużo osób w moim wieku, a ja mam 36 lat, idzie na ten film ze swoimi dzieciakami. Tak jak ja zrobię, gdy wejdzie on do polskich kin.
- Marzyłeś kiedykolwiek o tym, żeby zostać aktorem?
- Nigdy o tym nie myślałem.
- Czyli to jednorazowa przygoda?
- Jestem otwarty na nowe propozycje, wyzwania. Nie poszedłem na casting, by być kucharzem. Telewizja mnie spytała "chcesz?", ja powiedziałem "chcę" i tak wyszło, że prowadziłem "Pascal - po prostu gotuj". Mam taką filozofię: nie patrz na to, co było, co będzie, ale na to, co jest teraz. Bardzo się cieszę z tego, co mam w tej chwili.
- A marzysz o czymś?
- Oj tak. Chciałbym mieszkać na jakiejś ciepłej pięknej wyspie, sadzić brzoskwinie. Być bardzo blisko natury... I gotować wielki gar spaghetti z owocami morza dla mojej rodziny. Takie mam marzenia.