Patryk Vega specjalnie dla „Super Expressu”: W domu oddaję stery żonie

2017-03-03 3:00

Reżyser hitowej serii „Pitbulla" na co dzień jest przykładnym mężem i ojcem. Ale kiedy pracuje nad filmem, Patryk Vega (40 l.), oddaje mu się w całości. O tym, jak radzi sobie z godzeniem pracy z życiem rodzinnym, opowiada „Super Expressowi" w szczerym wywiadzie.

Patryk Vega

i

Autor: materiały prasowe

– Jak każdy człowiek masz swoje grzechy. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że w pewnym momencie alkohol był twoim „przyjacielem". Zamieniłeś go na modlitwę...

– Nie jest tak, że stałem się nagle święty, bo dalej potykam się i popełniam błędy, ale mam poczucie, w jakim kierunku powinienem podążać. Wewnętrzną przemianę przeszedłem po wypadku samochodowym. Kilka lat temu jechaliśmy z żoną i wówczas naszą dwuletnią córką na wigilię do teściowej. Niestety, po drodze przydarzył się nam wypadek. To, że wyszliśmy z tego cało, należy rozpatrywać w kategorii cudu. Mało tego, obeszło się nawet bez szpitala. Drugi kierowca także przeżył i nie odniósł poważniejszych obrażeń. Wszystko wyglądało bardzo dramatycznie. Oba auta, które trafiły do kasacji, wskazywały na to, że z tego wypadku nikt nie wyszedł żywy, a jednak dostaliśmy wszyscy jeszcze jedną szansę. To zdarzenie sprawiło, że przewartościowałem swoje życie.

– Co sobie wówczas uświadomiłeś?

– Dotarło do mnie, że w ciągu jednej sekundy można stracić wszystko, a rzeczy, za którymi codziennie gonimy, są tak naprawdę ulotne i w gruncie rzeczy niewiele znaczą.

– Natomiast żona Kasia wyleczyła cię z pracoholizmu...

– Jestem odpowiedzialnym człowiekiem. Chociaż praca jest moją ogromną pasją, to jednak rodzina jest najważniejsza. Mam trójkę dzieci, więc jeśli nie pracuję na planie filmowym, to po godzinie 17 zamieniam się we wzorowego ojca i męża. To jest fajny czas, kiedy sto procent swojej energii mogę poświecić dzieciom. Nie siedzę wtedy z telefonem w ręku i nie śledzę przychodzących wiadomości czy SMS-ów, tylko staram się dać im mój czas i uwagę, bo to jedyne, co tak naprawdę mogę im podarować.

– Fajnie, że nie wstydzisz się mówić o tym, że na co dzień w twoim domu rządzi żona.

– Myślę, że to nie jest żadna ujma dla mężczyzny, że w mieszkaniu oddaje kobiecie stery.

Zobacz też: Ostaszewska i Stramowski nie wystąpią w "Pitbullu"? To znak solidarności z Patrykiem Vegą

– Chcesz dać swoim dzieciom to, czego sam nie miałeś?

– To, że mnie wychowywała przede wszystkim mama, nie ma na to większego wpływu. Muszę jednak przyznać, że ciągle uczę się budowania relacji z dziećmi. Mówi się, że kobieta ma to dane z fabryki, a mężczyzna uczy się relacji z dzieckiem przez przebywanie z nim. Jako że nie miałem męskiego wzorca w domu, bo tak jak wspomniałaś, matka wychowywała mnie sama, na początku nie wiedziałem, jakie powinienem mieć podejście do dzieci. Długo się wkręcałem w to ojcostwo, ale teraz myślę, że jestem dobrym ojcem.

– Rozpieszczasz dzieciaki?

– Raczej nie. Do ich wychowania podchodzę raczej racjonalnie. Rozpieszczanie często wynika z faktu, że rodzice nie mają czasu dla dzieci i rekompensują im to spełnianiem wszystkich zachcianek i kupowaniem drogich zabawek. Mimo wszystko udaje mi się poświęcać dzieciom sporo czasu i raczej nie odczuwają deficytu taty. Staram się wymyślać kreatywne zabawy, a sam z domu wyniosłem to, że z dzieckiem trzeba bardzo dużo rozmawiać.

– Ty zacząłeś pracować w wieku 14 lat. Można powiedzieć, że nie miałeś dzieciństwa. Nie jesteś trochę zmęczony ciągłym zarabianiem?

– Teraz mam najlepszy moment w życiu, jeśli chodzi o mój zawód. Ludzie, którzy także wiele osiągnęli, właśnie dzięki ciężkiej, wieloletniej pracy, mówią mi, że szczęście nigdy więcej się nie powtarza. Czekałem dwadzieścia lat na to, aby pewne elementy w końcu się zsynchronizowały i skoro teraz wszystko, co chciałem zrobić zawodowo, jest możliwe do realizacji, nie mogę się wycofać. Kuję żelazo, póki gorące, i nie ustaję w wysiłkach.

– Wracając do spraw zawodowych. W „Czerwonym punkcie" zagrał Ewan McGregor. Którą z zagranicznych gwiazd zobaczyłbyś w jakiejś kolejnej swojej produkcji?

– Bardzo chciałbym pracować z Bradem Pittem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają