Paul Ritter nie żyje. O śmierci aktora poinformował jego agent: "Z wielkim smutkiem potwierdzam, że Paul Ritter zmarł ubiegłej nocy. Odszedł spokojnie, przebywając w domu razem ze swoją żoną Polly i dwoma synami - Frankiem i Noah. Miał 54 lata i cierpiał na nowotwór mózgu. Paul miał wyjątkowy talent aktorski, który pozwalał mu wcielać się w szereg różnych ról na scenie oraz na ekranie. Zawsze robił to z niewiarygodną zręcznością. Był dziko inteligentny, uprzejmy i bardzo zabawny" - napisał w oświadczeniu.
ZOBACZ: Tragiczny los Teresy Iżewskiej. Gwiazda PRL mogła zrobić gigantyczną karierę, władza zabrała jej tę szansę
Środowisko filmowe i fani nie mogą pogodzić się z tą stratą. Przygodę z aktorstwem zaczął w 1994 roku, jednak to ostatnie role przyniosły mu rozgłos i popularność. Paul zagrał w świetnej produkcji HBO, serialu "Czarnobyl". Ritter wcielił się w nim w inżyniera Anatolija Diatłowa, który pracował w elektrowni atomowej, gdzie w 1986 roku doszło do awarii. Serial został uznany za jedną z najlepszych produkcji 2019 roku.
SPRAWDŹ: Żona ratowała Krzysztofa Krawczyka. Znamy przyczynę śmierci. Wstrząsające szczegóły
Aktora znają rownież wielbiciele Harrego Pottera. W filmie "Harry Potter i Książę Półkrwi" Ritter wystąpił jako Eldred Worple. Na swoim koncie miał też rolę w "Quantum of Solace" – 22. filmie z serii o Jamesie Bondzie. W Wielkiej Brytanii Paul Ritter był najlepiej znany z "Obiadów piątkowych", gdzie wcielił się w rolę Martina.
Twórca sitcomu, Robert Popper przekazał kondolencje na Twitterze. Napisał o aktorze następujące słowa: "Paul był kochanym i wspaniałym człowiekiem. Miłym, zabawnym, bardzo zaangażowanym i przy okazji najlepszym aktorem, z którym kiedykolwiek pracowałem".
Ritter był też świetnym aktorem teatralnym. Wszyscy są zgodni - odszedł zdecydowanie za wcześnie. Przecież jego życie zawodowe dopiero nabierało rozpędu.
"Będzie nam go bardzo brakowało" - dodał agent aktora.