- Zadebiutowałaś w roli prowadzącej dwa miesiące temu. Jak wspominasz swoje pierwsze program na żywo?
- Najmilej ze wszystkich dotychczasowych, bo wtedy jeszcze prowadziliśmy je w normalnych warunkach, mogliśmy mieć styczność z naszymi gośćmi, którzy siedzieli na kanapie obok, widzieliśmy ich emocje na żywo, przed każdą rozmową mieliśmy wcześniej chwilę, żeby ich trochę poznać. A do tego czekała nas wtedy miła niespodzianka w postaci połączeń video z naszymi bliskimi, którzy nas wpierali w naszym debiucie. Kolejne programy to też dla nas w jakiś sposób debiuty, ponieważ z każdym tygodniem wygląda to zupełnie inaczej.
- Jak zmieniła się wasza praca na planie w czasie pandemii?
- To się zmienia bardzo dynamicznie, w zależności od kolejnych wprowadzanych obostrzeń, dlatego tak naprawdę za każdym razem, kiedy przyjeżdżamy poprowadzić program, czyli co 12 dni, wszystko jest dla nas nowe. Najpierw mieliśmy gości w studiu, potem z częścią z nich łączyliśmy się wirtualnie, a teraz już ze wszystkimi rozmawiamy w ten sposób. Role się więc odwróciły, bo teraz to my – ja i Damian – jesteśmy gośćmi w domach naszych rozmówców. Cała ekipa, która tworzyła program wcześniej, liczyła kilkadziesiąt osób, do tego przez studio przewijało się mnóstwo gości. To miejsce tworzyło więc wiele osób, które wymieniało się energią. Teraz ta liczba zmniejszyła się do niezbędnego minimum. Oczywiście wiąże się to też z większym stresem, bo w tej nowej rzeczywistości muszą odnaleźć się nawet prowadzącym, którzy robią to od wielu lat.
- Traktujesz to jako swój chrzest bojowy?
- I to jaki (śmiech)! Ale myślę, że dzięki temu ten powrót do normalności, na który wszyscy czekają z nadzieją, dla mnie będzie wręcz wisienką na torcie, jeżeli chodzi o pracę na planie „Dzień Dobry TVN”. Nasza szefowa śmiała się nawet niedawno, że jeśli mnie i Damianowi uda się odnaleźć w tej sytuacji, to potem prowadzenie tego programu będzie już dla nas jak bułka z masłem.
- Fakt, że ty i Damian Michałowski zostaniecie nową parą prowadzących do końca zachowany był w ścisłej tajemnicy. Trudno ci było powstrzymać się, żeby nie podzielić się taką nowiną?
- Nie. Raczej przygotowywałam się psychicznie do nowej roli, bo sama byłam tym zaskoczona, tak samo jak wszyscy. Nigdy nie sądziłam, że dostanę taką propozycję. Byłam wcześniej kilka razy gościem programu. Dostałam też jakiś czas temu propozycję prowadzenia własnego cyklu, ale ponieważ nie do końca było mi po drodze z proponowaną tematyką, grzecznie odmawiałam. Kiedy więc dostałam telefon z zaproszeniem na zdjęcia próbne, myślałam, że chodzi o coś podobnego i przyjęłam tę informację spokojnie, podeszłam do tego na luzie. I chyba właśnie ten luz się spodobał, ale gdy zapytano mnie, czy zgadzam się poprowadzić program, byłam bardzo zaskoczona (śmiech)!
- Dostałaś jakieś dobre rady od pozostałych prowadzących?
- Jeszcze przed poprowadzeniem pierwszego wydania mieliśmy zdjęcia próbne, spotkaliśmy się na planie z Dorotą Wellman i Marcinem Prokopem. Dostaliśmy od nich jedną ważną radę: „zostańcie sobą”. To się zawsze samo obroni, bo jeżeli będziemy próbowali udawać kogoś, kim nie jesteśmy, albo być zabawniejsi niż jesteśmy w życiu codziennym, to widz zawsze to wyczuje.
- Stworzenie udanego duetu telewizyjnego nie jest takie proste. Damiana poznałaś dopiero po castingu. Udało wam się już znaleźć wspólny język?
- Podoba mi się w naszej relacji to, że tutaj nikt się nie ściga, nikt nie chce być lepszy, nie chce puentować. Musimy być jak jeden organizm, uzupełniać się. Każdy z nas zna swoje atuty i wady. Wiemy, kiedy jedno powinno przekazać pałeczkę drugiemu, ale też Damian jest bardzo pomocny i często sobie nawzajem podpowiadamy.
- W telewizji na żywo nie da się uniknąć wpadek, które widzowie i internauci potrafią później bezlitośnie wytknąć prowadzącym. Obawiasz się takich sytuacji? Jak do tego podchodzisz?
- Wydaje mi się, że lepiej już popełnić wpadkę, ale w jakiś sposób umieć się z siebie zaśmiać i po prostu iść dalej, niż za każdym razem ściśle kontrolować swój wizerunek i wystąpienie aż do perfekcji. Wtedy może zabraknąć prawdziwych emocji. Taka prawdziwość, naturalność jest ważna. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Jest taka sentencja: „Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: nic nie mów, nic nie rób, bądź nikim”. W programie jestem taka jak w życiu - roztrzepana i rozgadana, ale dostałam też wiadomości od widzów, którzy dziękują mi za tę naturalność, i czują się, jakby oglądali swoją koleżankę.
- W obecnej sytuacji, gdy większość produkcji telewizyjnych przestała być emitowana, Dzień Dobry TVN to dla widzów zastrzyk pozytywnej energii. Skąd ją czerpiesz? Co tobie pomaga przetrwać w tych trudnych czasach?
- Zawsze podchodzę do życia pozytywnie i nawet w trudnych sytuacjach widzę jakiś głębszy sens. Oczywiście, jak każdy na początku je przeżywam. Podobnie jak izolację. Na początku nikt nie wiedział do końca, co robić, ale z każdym dniem człowiek się oswaja z daną sytuacją i staje się ona codziennością. Myślę, że tę pogodną naturę odziedziczyłam po rodzicach, szczególnie moim ojcu. Kiedy się na niego patrzy, można odnieść wrażenie że on w ogóle nie ma żadnych problemów. Ten mój optymizm pomaga też innym. Mój mąż, który – jak chyba każdy artysta – jest bardziej emocjonalny i bardziej wszystko przeżywa, często powtarza: „Paula, jak ja się cieszę, że Ty jesteś taka (śmiech)”.
Emisja w TV:
Dzień dobry TVN
poniedziałek-niedziela 8.00 TVN