Jesteśmy chwilę po konferencji zatytułowanej „Mężczyźni o mężczyznach”, którą miałaś przyjemność poprowadzić. Jacy więc są polscy mężczyźni?
Właśnie okazało się, że obaliliśmy mit i nie ma kryzysu męskości. Mamy męskość rozproszoną. Nasz raport pokazuje, że musimy na mężczyzn spojrzeć zupełnie inaczej. Nasi eksperci i nasi goście powiedzieli: „Przestańcie wreszcie powielać stereotypy. Przestańcie mówić o mężczyznach w jednakowy sposób. Zacznijcie ich słuchać i się im przyglądać”. W całym raporcie okazało się jednak, że relacja z partnerką i dziećmi jest najważniejsza i że mężczyźni nie definiują się już przez pracę i przez pieniądze.
Jak z twojego punktu widzenia dbać o te relacje damsko męskie?
Mój punkt widzenia może być tylko subiektywny i bierze się z mojego doświadczenia. Przede wszystkim ja nie wierzę w miłość, ale wierzę w partnerstwo. Wierzę w szacunek, w lojalność, w oddanie, we wspieranie się. Nie możemy jednak liczyć, że wybór partnera czy partnerki będzie związany tylko z dobrymi konsekwencjami, ale również musimy przewidzieć i dać sobie miejsce na sytuacje trudne czy kryzysowe, ale wtedy mamy być, a nie uciekać. Mamy się komunikować, mówić, co nam jest potrzebne, dokąd dążymy, jakie są nasze marzenia, ale też zapytać mężczyznę o jego marzenia, jakim chce być ojcem i czy w ogóle chce być ojcem, jakim chce być partnerem, czym jest miłość, czy a nawet narzeczeństwo. Czy partnerstwo w obecnych czasach ma możliwość funkcjonowania przez najbliższe trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat? Zapominamy o tym, że żyjemy coraz dłużej i deklaracja namiętności, deklaracja lojalności, deklaracja braku zdrady przez tyle lat jest coraz trudniejsza.
Powiedziałaś, że nie wierzysz w miłość, ale podobno w twoim sercu jest jakiś mężczyzna. Pozwolę sobie zapytać jak się sprawy mają?
Jestem otwarta, ale absolutnie nie poszukuję. Bardzo często słyszę pytanie „czy ty już kogoś masz”? A czy ja muszę mieć? (uśmiech). Zazwyczaj odpowiadam – A do czego? Bo do seksu to jest bardzo proste, a do życia bardzo trudne. A tak już na serio, to uważam, że miłość, którą definiujemy na początku jest inna. Ja wyszłam za mąż mając 23 lata, jako 24-latka miałam już pierwszego syna. Z doświadczenia wiem, że definicja miłości musi w nas dojrzeć. Dla mnie miłość jest partnerstwem, ale w szerokim rozumieniu tego słowa, poprzez lojalność i szacunek, więc ja już tego nie nazywam miłością, ale świadomym partnerstwem. Ja jestem świadoma siebie i mój partner jest świadomy siebie. Mamy swoje pasje i swoje życie, a gdzieś pośrodku jest wspólny element, który sprawia, że cudownie nam się razem spędza czas, że celebrujemy chwile, że nie męczy nas codzienność. Muszę przyznać, że z ogromnym smutkiem patrzę na związki, gdzie ludzie są dla siebie nawzajem niemili. Mam ochotę powiedzieć takim ludziom, po co sobie marnujecie czas.
Odnoszę wrażenie, że ty masz teraz bardzo dobry czas. Wręcz promieniejesz, a z twojej twarzy nie znika serdeczny uśmiech. Co jest przyczyną tego pozytywnego stanu?
Myślę, że osiągnęłam to, co chciałam. Bardzo zawalczyłam o siebie i o moich synów i o relacje. Uważam, że po 23 lata małżeństwa należy im się, żeby mieli dobre relacje z mamą i z tatą i żeby nikt nie wchodził w ich życie i nie niszczył tego, co do tej pory było zbudowane. O to zawalczyłam. Konsekwencje są jakie są, ale nie żałuję i nie żałowałam nawet przez moment.
Niedawno wróciłaś z Włoch od syna, synowej i wnuczki. Jaką jesteś babcią?
Kiedyś moja wnuczka o tym powie, ale staram się być najlepszą na świecie (uśmiech). Mam teraz tyle cierpliwości i nic nie jest w stanie zbić mnie z pantałyku. Już nic nie muszę, więc zasypianie przy niej, w jej zapachu jest chyba najpiękniejszym prezentem w moim życiu (uśmiech).
Jak mama dwóch synów pewnie się cieszysz, że możesz brać w ramiona małą dziewczynkę?
To ogromna radość. Chciałam mieć jeszcze jedno dziecko, ale z moimi problemami zdrowotnymi byłoby to bardzo trudne. Za to teraz mam okazję być najszczęśliwszą babcią.
Nie tylko szczęśliwa, ale i piękna. Jak dbasz o siebie?
Nie należę do osób, które za wszelką cenę chcą zatrzymać czas. Oficjalnie przyznaję się do swojego wieku. Mam 50 lat i jest mi z tym dobrze. Nie powiem, bo czasem zaglądam do kliniki Kaliny Ben Siry, bo medycyna estetyczna i w ogóle medycyna idzie w tym kierunku, żeby pomóc nam w dobrej kondycji funkcjonować. Korzystam z zabiegów z kwasem hialuronowym, dbam o odpowiednie nawilżenie skóry. Nie chodzi jednak, by się zmieniać, ale zwyczajnie o siebie zadbać. Mimo swoich problemów zdrowotnych staram się chodzić na rehabilitację, robić badania profilaktyczne, żeby jak najdłużej być w dobrej kondycji, ponieważ nie żyję tylko dla siebie. Żyję, żeby wspierać moich synów, niezależnie od tego, ile mają lat i mam nadzieję, że moja rodzina będzie się w przyszłości rozrastać. Mam, dla kogo żyć, ale przede wszystkim żyję dla siebie. Teraz będę kontynuować moje badania naukowe związane z doktoratem.
A jakie niespodzianki dla swoich fanów ma Kobieta Petarda?
Kobieta Petarda i kobieta po przejściach rusza właśnie w trasę po wielu miastach w Polsce z warsztatami dla kobiet i dla mężczyzn. Oczywiście to dwa różne wydarzenia.
Rozmawiała Martyna Rokita