Założyciele Golec uOrkiestra, którzy jak do tej pory nie stworzyli utworu w stylu disco polo i raczej nie planują, to potrafią docenić pierwiastek sztuki w tym, co robią przedstawiciele najpopularniejszego gatunku muzycznego w naszym kraju.
- Pamiętam sytuację, kiedy jeden z artystów, podczas jazzowego festiwalu rozwalił siekierą trzy dobre fortepiany podczas koncertu. Tak zakładał scenariusz tego widowiska. Czy to jest sztuka?...Czym ona się różni od disco polo? Nie przypominam sobie, żebym widział, czy słyszał, że któryś z wykonawców muzyki disco zniszczył swój bądź cudzy instrument. Ludzie marzą, żeby mieć na czym tworzyć i rozwijać swoje talenty, a tu, podobno ,,ambitny muzyk" pokazał brak szacunku dla narzędzia pracy swojego, a być może nawet i cudzego - opowiada. - Przecież ktoś mógłby spożytkować ten instrument w należyty sposób - tłumaczy.
Paweł Golec, nie widzi problemu, kiedy ma wystąpić na jednej scenie z przedstawicielami muzyki disco polo. - Tak się dzieje na przykład podczas imprezy sylwestrowej Polsatu. Poznaliśmy wtedy Marcina Millera. Całkiem fajny człowiek. Życzymy jak najlepiej wszystkim chłopcom i dziewczętom z branży disco polo - dodają zgodnie bracia z Milówki.
Golcom również czasem zarzuca się, że ich muzyka przypomina trochę góralskie disco polo. Co o tym myślą?
- Nie mam wpływu na to, co mówią ludzie i prawdę mówiąc nie ko końca mnie to interesuje. Ja się z takimi porównaniami nie spotkałem. Generalnie rozgraniczam muzykę na taką, która mnie ,,kręci" albo nie ,,kręci". Do disco polo nic nie mam, ale mnie nie ,,kręci". Znam muzyków jazzowych z najwyższej półki w tym kraju, którzy tworzyli disco polo dla zarobku, ale nie podpisali się nazwiskiem pod rzeczami, które przyniosły im w krótkim czasie więcej pieniędzy niż całe tzw. ambitne granie - zdradza w rozmowie z SE. PL jeden z bliźniaków.