- Była sobota. Przechodziłam z rowerem przez przejście dla pieszych. Zobaczyłam, że na włączenie się do ruchu czeka czarny samochód. A że stał częściowo na pasach, postanowiłam przejść za nim. Przecież może jechać tylko do przodu, pomyślałam. Ale on nagle cofnął i uderzył we mnie - mówi "Super Expressowi" Ewa Gryzik. - Upadłam. Wylądowałam twarzą w kałuży. Ale kierowca mnie nawet nie zauważył. Wstałam i podeszłam do niego. Okazało się, że jest to Paweł Staliński.
Panią Ewę do domu odwiózł jeden ze świadków zdarzenia.
- Ja wtedy nie myślałam racjonalnie, byłam w szoku - opowiada poszkodowana. - Nie myślałam o szpitalu czy policji. Paweł mnie przeprosił i dał mi do siebie telefon, gdybym czegoś potrzebowała - dodaje pani Ewa. Wieczorem kobieta skontaktowała się z nim. Poprosiła go, by zawiózł ją do szpitala. Wtedy inicjatywę przejęła Stalińska.
- Zapytała się, czy mogłybyśmy nie mówić, że był to wypadek samochodowy, bo i tak ma dużo kłopotów z mediami - mówi Gryzik. - Weszłyśmy do szpitala i pani Stalińska od razu jako pierwsza ruszyła i powiedziała, że potrzebujemy lekarza, bo spadłam z roweru. Zrobiono mi badania. Diagnoza - ogólne potłuczenie.
Poszkodowana wróciła do domu, ale skarżyła się na ból. Nie mogła się ruszać. Aktorka obiecała jej pomoc. Miała następnego dnia przywieźć lekarstwa, zrobić zakupy. Stalińska więcej się jednak nie pojawiła.
- "Nie mam czasu", powiedziała - wspomina pani Ewa. - Ale bardzo chciała ukryć wypadek. Ja się na to początkowo zgodziłam, żeby nie było szumu w mediach. Ale 22 stycznia wezwałam policję. Powiedzieli mi, że jest zapis tego zdarzenia na monitoringu - wyznaje poszkodowana.
Policja otrzymała wezwanie. - Kierujący Paweł S. potrącił pieszą. 22 stycznia policja w Milanówku została poinformowana o tym zdarzeniu przez poszkodowaną. Trwa postępowanie w tej sprawie - mówi mł. asp. Katarzyna Zych z Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Mazowieckim. - W tym miejscu jest monitoring, ale nie zarejestrował tego zdarzenia - dodaje.
Staliński niczego nie pamięta. - Ja w ogóle pierwsze słyszę - mówi, gdy pytamy go o wypadek. Jego mama też ma inne wyobrażenie o sprawie.
- Ja radziłabym nie dotykać tego tematu. Paweł nie potrącił tej pani na pasach. Pani jakby wjechała mu w samochód - tłumaczy "Super Expressowi" Stalińska. - Ja zadzwonię na policję, dlaczego potwierdzają takie zdarzenie, jeśli ich nie było na miejscu?
Pani Ewa nie ma wątpliwości, że aktorka chce zatuszować całą sprawę.
- Działanie Stalińskiej to próba ukrycia winy syna - uważa pani Ewa.
Aktorka od lat walczy o bezpieczeństwo na drogach. - Więc pytam, gdzie jej idee? - kończy Ewa Gryzik.