Paweł Tomaszewski dał się poznać widzom w serialu "Hotel 52". Mogliśmy zobaczyć go też w takich produkcjach filmowych jak "Miasto 44", a od samego początku kariery jego ukochanym miejscem jest teatr. Przed dwoma laty młody aktor dokonał coming outu.
"Nie jestem pierwszą homoseksualną osobą w mojej rodzinie. w naszym rodzie. ale być może pierwszą, która ma odwagę mówić o sobie i żyć godnie i w prawdzie bez uciekania w nałogi, fikcyjne małżeństwa czy funkcje społeczne / kościelne. Jestem Polakiem, katolikiem a coraz częściej mam wrażenie że mieszkam na Białorusi" - napisał wtedy w sieci.
To, co Paweł Tomaszewski wyznaje teraz, wręcz zwala z nóg. Opowiadając własną historię związaną ze studiami aktorskimi, mężczyzna ujawnia wstrząsające rzeczy.
"List Pani Anny Paligi z łódzkiej filmówki zmroził mnie. Szczególnie fragment dotyczący pracy z pedagogiem Grzegorzem Wiśniewskim. Niestety sprawa tego Pana dotyczy również mnie. Czuję się w obowiązku podzielenia się nią na forum. Nie jest to dla mnie łatwe. Ale w dzisiejszej sytuacji uważam za konieczne. W 2005 przez trzy miesiące jako student PWST w Krakowie brałem udział w przygotowaniu przedstawienia pt. "Plastelina" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Przez trzy miesiące byłem uczestnikiem obłędu tego człowieka. Byłem uczestnikiem jego manipulacji, zastraszania, znęcania się, zamęczania, dręczenia, nagabywania, wykorzystywania, nadużyć na każdej płaszczyźnie, nie wykluczając sfery seksualnej" - zaczął swój mocny wpis Paweł Tomaszewski.
ZOBACZ TAKŻE: Okropne zarzuty wobec Krystyny Jandy. Chodzi o przemoc w szkole filmowej. Mocne słowa o aktorce
"Byłem świadkiem i uczestnikiem przemocy oraz patologii. Tam nauczyłem się, że jak nie zedrzesz sobie gardła to znaczy, że nie dałeś z siebie niczego, tam nauczyłem się, że jak nie masz zdartych kolan to znaczy, że źle grałeś ofiarę w scenie gwałtu, tam nauczyłem się że jak nie wylądujesz w szpitalu w wyniku skrajnego przemęczenia, to znaczy że nie zaangażowałeś się wystarczająco w projekt, tam nauczyłem się że po próbie wieczorowej nie pytany o zgodę musisz zostać na próbie nocnej, która potrwa nie wiadomo do której i nie wiadomo gdzie się skończy, tam nauczyłem się, że umowy nie obowiązują, że nie masz prawa wyboru, nie nie masz prawa do prywatności, intymności, decydowania o swoim ciele, fryzurze itd. Tam nauczyłem się, że po próbie trzeba się na*ebać, jechać taksówką do pobliskiego hotelu i rżnąć, wciągać kreskę i rozbijać kufle w barze. Tam nauczyłem się, co znaczy bezsenność i tam nauczyłem się, czym są myśli samobójcze i jak należy je zagłuszyć, nakryć innymi doznaniami. Tam usłyszałem znamienne dla sprawców przemocy i wykorzystania: ‚tylko nikomu nie mów’. Tam nauczyłem się magicznego mechanizmu typowego dla osób z prze*ebanym problemem uzależnieniowym, zaklęcia które brzmi ’tego nie było’. (Tego co było w po drugiej w nocy, po trzeciej, czwartej nad ranem itd.) tego nie było. To się nie liczy. Nie ma - nie było. Aż do teraz kiedy znowu jest. Jutro też nie będzie. Tam nauczono mnie jak skutecznie zabić przyjaźń z kolegą aktorem. Tam doznałem traumy, wykorzystania i piekła" - pisze na swoim Facebooku aktor.
Paweł Tomaszewski oskarża też Krzysztofa Globisza, która był wtedy opiekunem jego roku.
"Te kolonie były piekłem, Mamo. A ten pan był zły i robił złe rzeczy. O tym nikomu ani mru mru. Bo niby komu? Krzysztofowi Globiszowi? (Nasz opiekun roku.) Wybitnemu, wspaniałemu artyście? Który był tak wybitny, że aż nieosiągalny bo go nie było? Bo pił. Bo cierpiał? Bo płakał albo wpadał w furię lub w manie? Którego wszyscy się bali? Zmowa milczenia o jego codziennym piciu. Poniedziałek godzina 11. zajęcia z wiersza. Pierwsze pytanie: pijany? Odpowiedź zawierała się w smutku i strachu na twarzy koleżanki lub pani Jadzi z dziekanatu. Niestety pijany. To tak jakby go nie było. Albo dużo gorzej: jakby był zaprzeczeniem samego siebie. Mój Pan Profesor. Smutny Pan od Wiersza i scen współczesnych. To nie o nim. O nim się nie mówi bo on jest był wybitnym aktorem i nie wolno tak. Poza tym miał wylew, więc po co to. Po co to wywlekać. Ano po to bo ten Ktoś bierze odpowiedzialność za innych. Bo ten Ktoś bardzo jest dumny mówiąc o sobie, że jest profesorem i pedagogiem w Szkole Teatralnej. Bo ten Ktoś jest bardzo ważnym Kimś" - pisze młody aktor.
NIE PRZEGAP: Trudno powstrzymać łzy na widok tego, co dzieje się teraz na grobie Krzysztofa Kowalewskiego [ZDJĘCIA]
"Wróciłem do domu, w którym nie wolno mi było powiedzieć, co się wydarzyło na bydgoskim przyuczeniu do zawodu. Wróciłem na czwarty rok. Nie było z kim pomówić. Więc oto jestem Aktorem. DDA. Mam się nieźle. Czasami się potykam, ale ogólnie jest dobrze. (...) Wiele lat mi zajęło, żeby odzyskać siebie. Żeby uratować się przed zgubą. Zatraceniem. Zabrałeś mi coś bardzo cennego panie Wiśniewski. Coś co się ma tylko w wieku 22 lat. Wyrządziłeś mi krzywdę i upokorzyłeś mnie. Oddaję Ci ten wstyd i ból. Przepraszam osoby które padły ofiarą pana Wiśniewskiego, że dopiero teraz to piszę. Może gdybym zrobił to kilka lat temu to Was by nie spotkało to samo. Upokorzenie i hańba. Nie mogłem tego zrobić, bo to wyparłem. Kierował mną strach i lęk. Niechęć i obrzydzenie do samego siebie" - tłumaczy się Tomaszewski.