Choć wielu muzyków broni się przed głębszymi relacjami uczuciowymi ze swoimi wielbicielkami, Paweł nie stawia przed sobą tego typu barier. Przyznaje, że nie ma nic przeciwko romansowi, a nawet związkowi z fanką. Mało tego tworzył nawet dwa kilkuletnie związki z dziewczynami, które wypatrzyły go na scenie.
- Wystarczy zagrać koncert i potem nie wiadomo co zrobić – śmieje się Paweł. – Często widzę te powłóczyste spojrzenia, błyszczące oczy, które wabią jak magnes, a że my muzycy jesteśmy tylko biednymi facetami, którzy dają się kusić tym dziewczynom, to pozwalamy sobie po koncertach na małe flirty, wymianę telefonów, a nawet na nieco śmielsze spotkania i randki – zdradza „Super Expressowi” artysta.
– Kiedy byłem przez ponad 100 dni w roku w trasie koncertowej, kobiety, które poznawałem na swojej drodze to były tylko fanki lub koleżanki z branży. Miałem dwa dłuższe i bardzo udane związki z fankami, jeden czteroletni, a drugi pięcioletni. Były to fajne relacje, które choć się zakończyły do dziś miło wspominam – mówi utalentowany piosenkarz i gitarzysta.
Paweł Tur obecnie jest wolny.
- Jestem singlem, który czerpie z życia pełnymi garściami. Seks w moim życiu odgrywa ważną rolę. Jeśli mam możliwość poznać bliżej piękną i wartościową dziewczynę, nie zamykam się na relacje damsko-męskie – wyznaje Paweł.
Zdradził nam również, jakie kobiety mają u niego szanse. Sam też uważa się za dżentelmena.
Jego kariera solowa ostatnio nabrała mocnego rozpędu. Właśnie ukazała się jego pierwsza, zawierająca 15 pop-rockowych kawałków, solowa płyta „Wilk”, którą promuje singiel o tym samym tytule.
– Mój wewnętrzny głos, który czasem każe mi polować, czasem i na kobiety podpowiedział mi, że płyta musi nazywać się „Wilk” – mówi z przymrużeniem oka.

i
Gwiazdor na brak powodzenia u dziewczyn nigdy nie narzekał, nic więc dziwnego, że pierwszy raz przydarzył mu się jeszcze przed 18-stką.
- Miałem 17 lat. Dziewczyna miała na imię Kasia. Chodziła do innego liceum. Była niesamowita i niezwykle barwna. Fascynowała mnie jej osobowość, sposób bycia oraz tatuaże. Nasz pierwszy raz był bardzo udany. Wynająłem pensjonat w górach. Zaprosiłem ją na romantyczną kolację, później poszliśmy na spacer, patrzeliśmy w gwiazdy, a potem sobie głęboko w oczy i oddaliśmy się namiętności. Wszystko wyglądało jak w filmie. Po dwóch miesiącach rozstaliśmy się, ale na studiach znów wpadliśmy na siebie i zdarzyło nam się spotkać na niezobowiązujący seks, czyli jak to się mówi – kolację ze śniadaniem, a śniadania robiła pyszne – opowiada Paweł, który do dziś ma ogromny sentyment do swojej pierwszej miłości, chociaż ich relacja trwała krótko.