Grażyna, wtedy jeszcze Adamus, i Krzysztof Krawczyk poznali się w 1962 r. w liceum w Łodzi. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Cztery lata później pobrali się, a świadkami ich ślubu byli koledzy z zespołu Trubadurzy, Marian Lichtman (74 l.) i Sławek Kowalewski (74 l.).
– To był mój pierwszy mężczyzna. Razem do szkoły, razem ze szkoły, razem w trasę, wszystko robiliśmy razem. To był taki facet, że tylko do pozazdroszczenia – mówi nam pani Grażyna.
Małżonkowie wraz z zespołem jeździli po świecie. Podczas trasy koncertowej w Gruzji pani Grażyna odkryła zdradę męża. – Złapałam ich. Krzysztof był u niej w pokoju. Nie nakryłam ich w łóżku, ale wparowałam do niej do pokoju i zapytałam „Gdzie jest Krzysztof?”. Krzysztof był w łazience. I wszystko się posypało – wspomina.
Dla pani Grażyny był to ogromny cios, tym bardziej że chcieli mieć bobasa. – Staraliśmy się o dziecko, ale Halina była szybsza. Ja miałam jakiś problem, ale byłam dwa razy w kurortach w Tarczynie-Zdroju, Dusznikach, gdzie mnie Krzysztof odwiedzał, i byłam na dobrej drodze, ale niestety w międzyczasie Halinka była szybsza – dodaje.
Mimo ogromnego bólu bardzo dobrze wspomina lata spędzone z Krawczykiem. – To nie spłynęło po mnie jak po kaczce. Będę wszystko pamiętała do końca życia. Pogodziłam się z tym i złego słowa nie dam na niego powiedzieć. Nigdy w życiu niczego złego mu nie życzyłam. Był w porządku facetem, a że kochał kobiety... – wzdycha.
Pani Grażyna nigdy więcej nie stanęła na ślubnym kobiercu. – Straciłam wiarę w małżeństwo – dodaje.