1 listopada Polacy spotykają się przy grobach, by w ciszy i zadumie pomodlić się za dusze zmarłych. Romowie natomiast świętują głośno i radośnie - śpiewają, tańczą, jedzą i piją wódkę. – Alkohol, który przynosimy na cmentarz, wypijamy za zmarłych i polewamy nim groby. Zjadamy też coś symbolicznie za tych, którzy odeszli – tłumaczy „Super Expressowi” najsłynniejszy polski Rom – Don Vasyl, z którym spędziliśmy dzień na nekropolii w Ciechocinku. - Śpiewamy także ulubione piosenki zmarłych, bo wierzymy, że sprawiamy im w ten sposób radość – dodaje artysta.
Romska tradycja ma swoje prawa. Najważniejsza jest bowiem hierarchia.
– Na grobie pije starszyzna, a w domach piją młodzi. Młody musi poczekać na pozwolenie starszych. Wcześniej musi obejść i ucałować starszyznę po kolei w rękę, zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Wtedy pozwalamy. U nas nie chodzi o alkohol, chodzi o symbolikę. Trzeba być godnym tego, żeby ze starszyzną wypić – wyjaśnia artysta.
Tak mieszkał Krzysztof Krawczyk. Żona zaprosiła nas do ich domu. "On ciągle tu żyje" [WIDEO]
Dlaczego Romowie aż tak się radują?
– Oczywiście smucimy się, gdy ktoś bliski od nas odejdzie, ale wierzymy, że jest u Pana Boga. Nasi bliscy po śmierci nie odczuwają niepowodzenia, biedy, są szczęśliwi. Powinniśmy zadbać o to, by ich święto w naszym świecie było wesołe, tak jak Boże Narodzenie, żeby oni wiedzieli, że my się cieszymy i wiemy, że są u naszego Ojca – dodaje.
Jak się okazuje, Polacy chętnie biorą udział w cmentarnych biesiadach z Romami.
– W Ciechocinku ludzie znają naszą tradycję, nasze obyczaje, kulturę. Przychodzą do nas, częstujemy ich tym jedzeniem, alkoholem. Oni mogą się z nami napić za duszę zmarłych. Widzę, że inni ludzie zaczynają robić to samo – dodaje Don Vasyl.
Romowie po spotkaniach na cmentarzu przenoszą swoją biesiadę do domów, gdzie zasiadają do stołu, jedzą, piją i śpiewają.