- Wyjazd organizowaliśmy w ostatnim momencie, a Indie nigdy nie były krajem na mojej liście marzeń. Brud, bieda to nie są sytuacje sprzyjające beztroskiemu wypoczynkowi po intensywnym sezonie koncertowym - mówi Małgorzata Ostrowska w rozmowie z "Super Expressem". - A jednak okazało się, że urok Indii i ich mieszkańców jest tak wielki, że to, o czym wcale nie marzyłam, stało się miejscem, do którego chętnie wrócę - dodaje.
Patrz też: Marek Kondrat szydzi z Krystyny Jandy: Nie potrafi nauczyć się tekstu
Artystka jest zachwycona tym krajem. Szczególnie miejscowa kuchnia zrobiła na niej wrażenie.
- Kilka dni trwało, zanim przemogłam zahamowania i obawy zawiązane ze stanem higieny w plażowych barach, ale właśnie w tych barach na plaży hinduskie potrawy smakują najlepiej - wyznaje gwiazda. - Jedliśmy pyszne, niezwykle aromatyczne, kolorowe i pikantne curry, masalę, tandoori, piliśmy soki wyciskane ze świeżych owoców, a hitem pobytu były chyba chlebki naan, w każdym barze smakujące nieco inaczej, oraz ogromne krewetki i kalmary w najróżniejszych odmianach.
Ostrowska postanowiła też zwiedzić Indie. Duże wrażenie zrobiły na niej świątynie.
Przeczytaj koniecznie: Małgorzata Ostrowska: Nie jestem za stara na seks!
- Zauroczyły mnie też góry, w których leżą ruiny świątyń - opowiada.
Piosenkarka miała także okazję kupić kilka pamiątek.
- Odwiedziliśmy też targi w dość odległych wioskach. Targi w Indiach to szczególnie kolorowe miejsca, gdzie ciągle czuje się hipisowskie klimaty, gdzie oprócz kolorowych straganów stoją też knajpki i sceny, na których ciągle ktoś gra - mówi Małgorzata. - A poza tym... po prostu wypoczywałam!