Piotr Cyrwus o karierze, małżeństwie i sekretach życia. "Nie czuję żadnego wstydu"

2024-12-20 5:00

Piotr Cyrwus (63 l.) zapewnia, że jest skromnym i bardzo nieśmiałym człowiekiem, jednak w pracy zmienia się nie do poznania. Polska pokochała go jako poczciwego Ryśka z "Klanu". W rozmowie z "Super Expressem" aktor opowiada o swojej obecnej sytuacji zawodowej i zdradza sekret udanego małżeństwa - lada dzień razem z żoną, aktorką Mają Barełkowską, będą świętować 40-lecie swojej miłości.

"Super Express": Gra pan w trzech serialach, kursuje po Polsce z teatralnymi przedstawieniami, a w planach ma kilka nowych projektów. Emerytura to dla Pana pieśń przyszłości?

Piotr Cyrwus: - Do emerytury pozostało mi dwa lata, ale na razie nie zastanawiam się, czy po przekroczeniu 65 lat porzucę nagle aktorstwo i usiądę wygodnie w bujanym fotelu. Cały czas dużo pracuję i chciałbym, aby trwało to jak najdłużej, bo mój zawód dostarcza mi mnóstwo satysfakcji, pozwala się rozwijać i daje możliwość dzielenia się swoją wrażliwością. Dzięki niemu cały czas się uczę, na nowo odkrywam siebie i ciągle zastanawiam się, co mnie spotka za jedną, czy drugą przysłowiową górką. To fascynujące, że w tym zawodzie każdy poniedziałek jest białą kartką i nigdy nie wiadomo, co za chwilę się wydarzy.

Przeczytaj także: Niesłychane, co słynny Rysiek z "Klanu" robił w USA! Na samą myśl robi się niedobrze. "Hardkorowe"

Ta niepewność nie jest męcząca?

- Jestem już na szczęście na takim etapie życia, że mam co do garnka włożyć i nie czekam z telefonem w dłoni na propozycje zagrania kolejnej roli. Nie napinam się, nie czuję presji i ciśnienia - dotarłem do momentu w życiu, kiedy nic nie muszę. Ale kiedy mam przed sobą dobry scenariusz, który dotyka istotnych spraw i daje szansę artystycznego, twórczego spotkania, to zazwyczaj nie odmawiam. To dlatego zagrałem w kameralnym filmie Jarosława Banaszka „Święta noc”, który w kinach pojawi się pod koniec grudnia. W tym przypadku zadziałało serce, a nie perspektywa dużych pieniędzy.

Chce pan powiedzieć, że kwestie finansowe to drugorzędna sprawa?

- Ależ skąd! I nie chodzi tutaj o chciwość, czy pazerność. Ten zawód to nie tylko pasja, gdyż dostajemy za nie wynagrodzenie i na tym właśnie polega zawodowstwo! W aktorstwie trzeba mieć też żyłkę, rodzaj zacięcia, które sprawia, że nie jesteśmy tylko nastawieni na materialny zysk. Sztuka, jaką uprawiamy powinna przede wszystkim zadawać pytania, pobudzać do dyskusji i refleksji, ale z drugiej strony za coś trzeba żyć, bo my też jesteśmy ludźmi ze swoimi troskami i potrzebami.

- Stąd rola Rysia w „Klanie”?

- To był ważny etap i rola w moim życiu zawodowym! Odszedłem jednak z serialu, gdyż uważałem ze chcę robić inne rzeczy. Sporo pracowałem w teatrze, gdzie mogłem zagrać niejednoznacznych bohaterów, będących w kontrze do tej postaci.

- Widzowie będą się zapewne zastanawiać, czy w pana małżeńskiej rzeczywistości dochodzi czasami do podobnych konfrontacji...

- Nie przepadam za pytaniami, które dotyczą spraw osobistych, bo życie rodzinne to dla mnie rodzaj bezpiecznej enklawy. Ale zdradzę, że ten film opowie również o naszym prywatnym sekrecie. Jakim? To niech pozostanie tajemnicą.

- Rywalizujecie państwo ze sobą na polu zawodowym?

- Nie ma o tym mowy. Od ponad roku występujemy w spektaklu „Garderobiany” i do tej pory wychodzi nam to znakomicie (śmiech). Te wspólne wyjazdy to również niezła odskocznia od codzienności i możliwość niekończących się rozmów. Moja małżonka jest nie tylko piękna, ale piekielnie inteligentna, więc tematów nam nie brakuje. Zresztą zawsze mieliśmy sobie coś do powiedzenia i w naszym małżeństwie słowo „milczenie” nigdy nie istniało.

- Co jeszcze sprawia, że dobrze się państwo dogadujecie?

- Nie ścigamy się także w życiu prywatnym, choć jak człowiek był młodszy to różnie z tym bywało i zdarzały się mniejsze, czy większe konflikty. Może był to efekt naszych temperamentów? Ja zawsze byłem pobudzony i do dziś - w przeciwieństwie do żony - wolę biegać, niż spacerować. Powoli jednak odkrywam uroki wspólnych przechadzek po mieście, bez celu, dla zwykłej przyjemności. I mówiąc nieco żartobliwie, nie jest to kwestia kompromisów.

- W przyszłym roku będziecie państwo obchodzić czterdziestolecie małżeństwa, co w branży artystycznej zdarza się dość rzadko.

- Nie przepadam za rocznicami, świętowaniem swych imienin, czy urodzin, gdyż na co dzień jestem dość nieśmiałym człowiekiem i najchętniej schowałbym się wówczas w jakiś ciemny kąt. Nie przywiązuję więc do nich wagi, co często ma zabawne konsekwencje. Pamiętam, że kiedy skończyłem sześćdziesiąt lat małżonka zrobiła mi niespodziankę i zabrała do restauracji, gdzie czekały na mnie moje dzieci i gromada wnuków. Byłem totalnie zaskoczony, a moja mina mówiła wszystko. Zresztą za każdym razem daję się na takie sztuczki nabierać, bo życiowa naiwność to jedna z moich cech. W aktorstwie jest zupełnie inaczej - grając jakąś postać nie czuję żadnego wstydu i mógłbym nawet biegać nago po scenie.

- Zdradzi pan na koniec, gdzie tkwi sekret udanego, długowiecznego związku?

- W rozmowach, często bardzo trudnych i bolesnych, ale bez nich nic się nie może udać. To one wyjaśniają wiele spornych spraw i dają cenne wskazówki na przyszłość. Ale też wspólne wyjazdy, czy pichcenie w kuchni wnoszą wiele dobrego do związku. Również troska o dzieci to coś, co łączy i pozwala patrzeć w jednym kierunku. My z Mają staramy się nie wchodzić butami w ich życie, nie wtrącamy się do ich spraw, ale jesteśmy szczęśliwy kiedy od czasu do czasu do nas zadzwonią.

Rozmawiał Artur Krasicki

Tak wygląda córka Piotra Cyrwusa. Ona też jest bardzo znana
Sonda
Oglądasz polskie seriale?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają