Szokujące informacje o Piotrze Fronczewskim podał serwis "Pomponik". Przytoczył wydarzenia z przeszłości aktora, który był na celowniku SB. Przypomnijmy, że aktor znany z "Rodziny zastępczej", "Akademii Pana Kleksa", czy słuchowisk radiowych np. "W Jezioranach", występował również w kabaretach, m.in. w Kabarecie Pod Egidą Jana Pietrzaka i Kabarecie Olgi Lipińskiej. Był powiązany z opozycją. W 1977 roku podpisał petycję w obronie robotników Radomia i Ursusa. Służby przyglądały się jego postawie w tym czasie. Aktor wspomina przesłuchanie, na którym miał podpisać tzw. lojalkę:
- Udało mi się nie zagapić w trudnej chwili, zachować przytomność i udzielić jedynej właściwej odpowiedzi we właściwym momencie. Nie roszczę sobie prawa do oceniania kolegów, których w podobnej sytuacji refleks zawiódł - aktor powiedział to na łamach książki "Ja, Fronczewski".
ZOBACZ: Nie żyje dziennikarka Ewa Kluczkowska. Przegrała z rakiem. Kilka godzin przed śmiercią napisała do męża wiadomość
Dla SB był łakomym kąskiem. Chciano go zwerbować do współpracy. Akcja inwigilacyjna nosiła kryptonim "AS". Aktor był regularnie podsłuchiwany - kontrolowano jego rozmowy telefoniczne i listy. Okazało się, że donosił na niego kolega z Teatru Dramatycznego - w aktach widnieje jako TW "Bliźniak". Mężczyzna miał donosić również na Marka Kondrata. Fronczewski wspomina propozycję "nie do odrzucenia", którą dostał od SB na początku 1983 roku. Artysta dopuścił się haniebnego czynu: usiadł za kierownicą swojego poloneza po alkoholu. Według jego relacji nie był pijany, wypił odrobinę. Pod domem czekał na niego patrol, który w końcu mu odpuścił, ale incydent szybko dotarł do majora Witolda Górskiego - ówczesnego naczelnika Wydziału III-1 Stołecznego USW. Oficer wydał rozkaz przeprowadzenia z Piotrem Fronczewskim rozmowy. Zaproponował aktorowi oddanie prawo jazdy w zamian za współpracę:
- Wiedziałem, czym pachną zaproszenia na takie rozmowy. Nie myliłem się.
Aktor nigdy nie przyjął oferty SB. Mimo obaw i świadomości, co może go za to spotkać, zachował zimną krew:
- Nie byłem jedynym, któremu się przyglądano. Miałem świadomość, że jeżeli odmówię SB, może wydarzyć się coś, co pozbawi mnie pracy, środków na utrzymanie rodziny. Ale nie wyobrażałem sobie innej mojej reakcji - powiedział autorowi książki "Filmowcy w matni bezpieki".