Piotr Gąsowski uciekł z mroźnej i pokrytej śniegiem Warszawy i wyruszył w kolejną podróż do Ameryki. Jako cel swojego odpoczynku wybrał słoneczne Miami do którego, jak wskazują instagramowe relacje, pojechał się sam. I choć nie byłoby w tym nic dziwnego, bez wsparcia bliskich przeżył na lotnisku w USA chwile grozy. Wszystko przez... czerwoną naklejkę w paszporcie!
Piotr Gąsowski zatrzymany w USA! Przerażony wszystko zrelacjonował
Podróż Piotra Gąsowskiego z Polski do hotelu w Miami trwała o kilka godzin dłużej, niż powinna. Nie dość, że samolot wylądował na miejscu z dwugodzinnym opóźnieniem, to aktor spędził na amerykańskim lotnisku dodatkową godzinę z, jak sam dał do zrozumienia, nie wiadomo jakiego powodu. Prezenter został zatrzymany przez kontrolę graniczną i oczekiwał na dalszy rozwój wydarzeń w specjalnym pomieszczeniu, gdzie nie mógł używać telefonu. Tak, mimo zakazu zrobił to. I choć po 85 minutach mógł kontynuować podróż, usłyszał od jednego z pracowników lotniska, który mówił po polsku, że powód jego zatrzymania "jest tajemnicą".
- Nie uwierzycie, co mi się przydarzyło. Wyszedłem prawie jako pierwszy z samolotu, wszyscy odebrali bagaż, ja czekam tu jeszcze godzinę, nie wiem, o co chodzi. (...) Nie można tu nagrywać, ale powiem wam, co się stało. Przyleciałem do Miami i dali mi jakąś na paszporcie czerwoną czy pomarańczową naklejkę i trzymają nas tutaj, bez żadnego wyjaśnienia - powiedział, po czym napisał, że w Stanach bywa bardzo często, przemytnikiem nie jest, dlatego tego typu sytuacja mocno go niepokoi.
Kiedy Gąsowski mógł w końcu opuścić specjalne pomieszczenie, pojawiły się kolejne problemy... Wynajęty przez niego wcześniej samochód był niesprawny.
- Jestem w garażu, będę się rozglądał. Jestem ciekaw, co to za samochód. (...) To jest to, duża Honda, ahoj przygodo. (...) Myślałem, że jadę, ale okazuje się, że nie ma powietrza w prawej przedniej oponie i idę wymienić to auto. No, powiem wam, jest fajnie. Cztery godziny od przylotu, może 3,5, a ja nadal jestem na lotnisku - powiedział wyraźnie zmęczony aktor.
I choć trudno w to uwierzyć, Gąsowski dopiero czwartym (!) autem odjechał z lotniska, ponieważ wszystkie poprzednie miały usterki. Jakby tego było mało, jadąc z hotelu do sklepu, zatrzymała go policja, bo "chyba źle skręcił". Na szczęście, mężczyźni, widząc zmęczenie na twarzy aktora, po 20 minutach pozwolili mu odjechać. Na miejscu Gąsowski zrelacjonował, jak pluska się w basenie. Nie zapomniał również o obejrzeniu półfinałowego meczu Argentyny z Chorwacją.
Cóż, nie zazdrościmy mu takich przygód, a cała relacja z jego pobytu na lotnisku w Miami do obejrzenia na jego instagramowym profilu w wyróżnionych relacjach.