To było słoneczne popołudnie, gdy spotkaliśmy rodzinę Kraśków na placu zabaw na warszawskim Mokotowie. Chłopaki - także najstarszy z nich, czyli Piotr - świetnie się bawili pod czujnym okiem mamy Karoliny (35 l.). Tworzyli zgraną paczkę.
Konstanty (4 l.), jak na starszego brata przystało, starał się dawać dobry przykład młodszemu Olkowi (1,5 roku). Na placu zabaw nie odstępował go ani na krok. - Konstanty uważa Aleksandra za najlepszego przyjaciela. Jeśli rodzina gdzieś się wybiera, ale bez Olka, to Konstanty zawsze prosi rodziców, by małemu coś przywieźli, kupili - mówi znajomy pary.
Patrz też: Piotr Kraśko chce być jak Adam Małysz!
Najmłodszy Kraśko, choć ma dopiero 1,5 roku, świetnie już chodzi. I mówi. Na placu zabaw najczęściej było słychać słowo "tata".
- Syn mówi tato, ale nie tylko do mnie - ujawnia Piotr Kraśko w rozmowie z "Super Expressem".
- Tato może oznaczać dla niego koparkę czy samochód. Rzeczy, które po prostu lubi. Cieszy mnie, że tato kojarzy mu się z fajnymi, ważnymi dla niego przedmiotami. Zresztą o ile pamiętam, pierwszy raz powiedział tato, widząc auto - wspomina dziennikarz.
Dzień chylił się ku zachodowi, zrobiło się chłodno. Rodzina na chwilę weszła do kafejki na kawę i herbatę. A potem wszyscy pojechali do domu, chłopców trzeba było położyć spać. Piękny dzień się skończył.
- Piotr zawsze powtarza, że ile by takich wspaniałych chwil z rodziną było, to zawsze będzie ich za mało - zdradza nam znajomy rodziny.