- Miałem mrożącą w żyłach krew przygodę w Miami. Kręciliśmy najnowszy teledysk. Jeździliśmy na motorach - opowiada z przejęciem Piotr. - W pewnym momencie, kiedy skręcałem w jedną z bocznych ulic w Miami, wpadłem w poślizg. W ułamku sekundy całe moje życie stanęło mi przed oczami!
Na szczęście udało mu się opanować superszybką i niebezpieczną maszynę. - Można powiedzieć, że ledwo uszedłem z życiem - mówi Kupicha.
Artysta wciąż przeżywa, że mógł się zabić i już nigdy więcej nie przytulić swoich dwóch synków.
- Do dziś, gdy o tym pomyślę, przechodzą mnie dreszcze - dodaje wokalista.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Teledysk został nakręcony, a Piotr cały i zdrowy wrócił do domu. Długo jednak nie zapomni feralnego zdarzenia.