W komedii romantycznej "Szczęścia chodzą parami" Machalica i Zającówna zagrali małżeństwo. Jak zdradza nam aktorka - nie po raz pierwszy.
- Wygląda na to, że ostatnie dni zdjęciowe za jego życia spędziliśmy razem - wzdycha pani Elżbieta. - Z Piotrem pracowało się fantastycznie. Znamy się od szkoły teatralnej, co prawda on kończył ją w Warszawie, ja w Krakowie, ale nasze drogi jakoś się krzyżowały. Graliśmy kilka razy małżeństwo i parę narzeczeńską w Teatrze Telewizji - mówi nam aktorka.
ZOBACZ TAKŻE: Małgorzata Ostrowska-Królikowska dopiero teraz wyznała, co zrobiła po śmieci męża. Poruszające słowa
- Teraz spotkaliśmy się na planie i to spotkanie było fantastyczne, bo wiele lat się nie widzieliśmy. Mieliśmy wspólny kamper. Dużo rozmawialiśmy. Bardzo pięknie mówił o swojej narzeczonej. Byli wtedy tuż przed ślubem. Był spokojny i bardzo szczęśliwy. I to było bardzo miłe - wspomina Zającówna.
ZOBACZ TAKŻE: Szok! Schorowany Zygmunt Chajzer wyprowadził się od żony. Nie uwierzycie, gdzie zamieszkał
Aktorka, tak jak i wszyscy inni, nie da na Machalicę złego słowa powiedzieć.
- On był superfajny. Przez gardło Piotra nie przechodziły brzydkie wyrazy, ani złe słowa o jakimkolwiek z ludzi. Był pozbawiony złości i zawiści. To przykry czas, że odchodzą ludzie, z którymi się było blisko - mówi gwiazda.