Piotr Machalica zmarł w poniedziałek, 14 grudnia. Wcześniej przez tydzień lekarze walczyli o jego życie, o czym poinformowała przyjaciółka domu, Magda Umer. Rodzina nie chciała zwlekać z pochówkiem i już dziś, 18 grudnia odbyła się msza żałobna w Warszawie, a aktora żegnali przyjaciele i rodzina. Początkowo mówiło się, że zostanie on pochowany razem z ojcem - wybitnym aktorem Henrykiem Machalicą (+73 l.) na Powązkach. Tak się jednak nie stało.
Urna z prochami Piotra Machalicy zostanie złożona jutro, w sobotę 19 grudnia to przygotowanego właśnie grobu na Cmentarzu św. Rocha w Częstochowie.
Częstochowa to miasto, które zawsze było bliskie Machalicy. W latach 2006-2018 był dyrektorem artystycznym częstochowskiego teatru, tutaj też poznał ukochaną Olę (44 l.) z którą trzy miesiące temu wziął ślub. Uroczystość miała miejsce w restauracji Astoria, będącej częścią hotelu Sonex, którego właścicielką jest pani Aleksandra. Niestety, ich szczęście nie trwało długo… Trzy miesiące po ślubie Piotr zmarł...
Piotr Machalica wziął ślub w Częstochowie. WIDEO. Obłędna kreacja Pani Młodej
Podczas pogrzebu Cezary Żak przeczytał list od żony Piotra, Oli. Jego treść chwyta za serce...
„Podziękowania dla naszych dzieci: Franka, Soni, Poli i Meli za to, że z waszą miłością, akceptacją i wiarą w nas, udało nam się zbudować rodzinę, za wszystkie wspólne święta i wakacje, za powody do dumy, za troskę i wsparcie. Wiem, że Piotruś będzie nad wami czuwał, bo kochał was ponad wszystko. Kieruję podziękowania do naszych przyjaciół - 6 miesięcy temu, Piotruś układając tekst zaproszenie na nasz ślub napisał: Kochani nasi… I nie był to tylko zwrot grzecznościowy. On naprawdę was kochał, kibicował waszym dzieciom. Trzy miesiące temu dziękował wam na naszym ślubie za to, że jesteście z nami w tym ważnym dniu, podkreślając, że najważniejsze, co przyniosło mu 40 lat zawodowej pracy, to ludzie, których spotkał. Przyjaciele - to wy… Dzisiaj ja wam dziękuję, dziękuje za wsparcie. Piotruś wiedział, że jesteście przy nim. Dziękuję za noc z 13 na 14 grudnia, czuwaliście ze mną, składając zobowiązania przed Bogiem, zapaliliście świeczki - wierzę, że dzięki temu, mój mąż nie umierał sam. Czuł nie tylko moją, ale i waszą obecność. Nasze modlitwy i naszą miłość. Dziękuję lekarzom za walkę do końca. Specjalne podziękowania kieruję do zespołu lekarzy, którzy 11 grudnia o godzinie 11.54 przed samą intubacją i podłączeniem męża do respiratora pozwolili i pomogli mu wykonać telefon do mnie, za tę ostatnią rozmowę, za to pożegnanie, za to ostatnie „kocham cię” będę wam wdzięczna do końca życia. Nie mam wątpliwości, że Piotruś jest dzisiaj z nami i czuje waszą obecność…”