Wojewódzki lubi pojeździć sobie pożyczonymi samochodami, których ceny zwalają z nóg. Feralnego dnia pędził autostradą w okolicach Grudziądza limonkowym lamborghini. Gdy zatrzymali go funkcjonariusze, ich radar pokazał 206 km/h. Kubuś jednak mandatu nie dostał, o punktach karnych nie wspominając. Policjanci strzelili sobie z celebrytą fotkę. Wojewódzki znów wsiadł za kółko i popędził dalej.
Wczoraj minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak (47 l.), który gościł w Dragaczu, niedaleko Grudziądza, zapowiedział, że wszyscy w Polsce są równi wobec prawa.
- Zachowanie policjantów było karygodne. Nie możemy być pobłażliwi dla takich zachowań. Nie możemy być silni wobec słabych, a słabi wobec silnych. To, że ktoś jest celebrytą, nie oznacza, że może łamać prawo. Każdy jest równy wobec prawa. Za rządów PiS będziemy silni wobec silnych - powiedział minister w rozmowie z dziennikarzem "Super Expressu".
Kuba równy nie był. Kiedy policjanci jechali za nim nieoznakowanym radiowozem z kamerą, celebryta miał na liczniku 206 km/h. Za brawurową jazdę został jedynie pouczony.
Policjanci, gdy ich zdjęcie ukazało się na profilu internetowym Wojewódzkiego, dostali nagany.
Ale i Kubie się nie upiecze.
- Mamy prawo skierować sprawę do sądu i przeciwko osobie, która dopuściła się wykroczenia, sprawę skierujemy do sądu - mówi nam podinspektor Monika Chlebicz (35 l.), rzecznik prasowy KWP w Bydgoszczy.
ZOBACZ: Kuba Wojewódzki stanie przed sądem? Wraca sprawa zdjęcia z policjantami