Ostatnie tygodnie nie były dla Dody najłatwiejsze. Światło dzienne ujrzało bowiem nagranie, podczas którego czterech mężczyzn wtargnęło do firmy Haidara i próbowało zmusić go do zapłaty miliona złotych, twierdząc, że to "dobrowolna" forma zadośćuczynienia za krzywdy, które ponoć wyrządził Dodzie. Sprawę bada prokuratura, która na razie postawiła zarzuty obecnemu chłopakowi piosenkarki - Emilowi S. (40 l.).
Piosenkarka jak dotąd nie komentowała całej sprawy. Wyjechała na wakacje do Hiszpanii. Najwyraźniej tam uknuła plan kontrataku i gdy tylko wylądowała w kraju, zaczęła publikować w internecie materiały kompromitującego byłego ukochanego.
"Ja nie jestem facetem, który będzie ciągle kłamał, zmyślał, mataczył. Te wszystkie głupoty wynikały z faktu nadużycia różnych substancji chemicznych oraz ja je uważałem za niewinne i nikomu nieszkodzące kłamstwa" - czytamy w liście Haidara z 2015 r. Emil napisał również o swoim problemie z alkoholem.
"Uczcie się na moich błędach, dziewczyny! Jeden ze stu e-maili w jednym tygodniu. Można się od tego odciąć i być szczęśliwym mimo kontynuowania >zmyślania i mataczenia>! Nie dajcie się" - podsumowała Doda na swoim profilu na Instagramie.
Rabczewska zamieściła także pismo notarialne, w którym jej były narzeczony napisał, że jeśli źle się zachowa pod wpływem alkoholu zapłaci Dodzie milion złotych.
Zobacz także: Kim był czarnoskóry mężczyzna z serialu Alternatywy 4?
Przeczytaj również: "Jawnogrzesznica" Figurska opowiada o zdradzie małżeńskiej w śniadaniówce
Polecamy ponadto: Ania Wyszkoni odetchnęła z ulgą. Gwiazda otrzymała wyniki badań