Roman Polański, Marek Hłasko, Wojciech Frykowski, Marek Niziński – to najbliżsi przyjaciele Krzysztofa Komedy.
Wampiry, ch... i zdziry
Kiedy ten pierwszy, reżyser z łódzkiej filmówki coraz bardziej znany na Zachodzie, przymierzał się do horroru „Dziecko Rosemary”, każdy z paczki miał nadzieję, że i do nich uśmiechnie się los. Komeda szczególnie, gdyż miał stworzyć ścieżkę dźwiękową do tego przyszłego hitu. I tak się też stało. Mało kto przed nimi miał szansę na bycie kimś w Hollywood.
Całe to towarzystwo nie stroniło od uciech i rozrywki. Zofia Komeda określała ich bardzo dosadnie: – Wampiry, ch... i zdziry! Po jednej z takich popijaw w Los Angeles Marek Hłasko i muzyk wracali po ciemku. W pewnym momencie pisarz pchnął Komedę, a ten spadł ze skarpy, po której szli. Hłasko potem próbował nieść przyjaciela na rękach, ale kilka razy z nim się jeszcze potknął. Gdy dotarli do szpitala, Komeda miał rozbitą głowę, kilka rozcięć, guza, tracił przytomność. Mimo to rano wypisał się ze szpitala... Próbował jeszcze jakoś bagatelizować to, co się stało, ale z jego stanem było coraz gorzej. W końcu stracił przytomność, konieczna była operacja...
Żona nie wiedziała o tragedii
Zofia Komeda-Trzcińska dowiedziała się o chorobie męża dopiero wtedy, gdy zapadł w śpiączkę. I chociaż podobno wcześniej często do niej dzwonił, to jednak nic nie powiedział o wypadku. Wspominał tylko o grypie i bagatelizował ten problem – czytamy w książce Sławomira Kopra „Słynne pary PRL”. Nie jest jednak tajemnicą, że między małżonkami nie układało się od dawna. Sam Krzysztof już układał sobie życie w USA bez udziału żony.
Komedowa po znajomości dostała paszport w ciągu zaledwie dwóch dni i odleciała za ocean. Na miejscu natychmiast przejęła kontrolę nad wszystkimi sprawami męża.
Amerykańscy lekarze nie dawali Komedzie szans na wyzdrowienie, a leczenie w USA było bardzo kosztowne. Żona podjęła decyzję o przewiezieniu chorego do kraju. 23 kwietnia 1969 r., w pięć dni po powrocie do Polski, Krzysztof Komeda zmarł, nie odzyskawszy przytomności.
– Nigdy w życiu nie zaakceptowałam tego towarzystwa. Cała ta pompa była mi obca. Zawsze na przyjęciach pokazywałam im „gest Kozakiewicza”… Na największych przyjęciach, jak patrzyłam na te sztuczne kobiety ze sztucznym uśmiechem, które nie mogły normalnie utrzymać szklanki, bo miały podolepiane szponiaste pazury, zalecające się do różnych starych, obleśnych, opasłych producentów i reżyserów, żeby tylko jakąś rólkę czy epizodzik dostać, gardziłam nimi – mówiła o tych, którymi otaczał się jej mąż.
Umierali jeden po drugim
Co się stało potem? Trzy miesiące później „w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł Marek Hłasko. Istnieje podejrzenie, iż popełnił samobójstwo”. Trzy lata później samobójstwo popełnił Marek Niziński, fotografik gwiazd.
A Roman Polański? W 1969 r. jego przyjaciel, producent Wojciech Frykowski, wraz z żoną Polańskiego Sharon Tate został zamordowany przez sektę Charlesa Mansona...
Zofia Komeda-Trzcińska zmarła na atak serca w 2009 r. Została pochowana na Powązkach u boku męża. Mówi się, że bez żony i menedżerki zarazem Krzysztof nigdy nie stałby się „wielkim Komedą”...