Janusz Kłosiński: Pochowajcie mnie jak włóczęgę

2010-07-28 23:15

Choć ma 90 lat, Janusz Kłosiński wciąż jest czynny zawodowo. Od 1961 r. kreuje postać Józefa Jabłońskiego w powieści radiowej Jedynki "W Jezioranach". Jego przygoda ze sztuką zaczęła się jednak przypadkiem - w tramwaju...

W czasie wojny mojego szwagra aresztowało gestapo. Pomagał Żydom. Zginął w Oświęcimiu. Po jego aresztowaniu zająłem się siostrą, która została w Łodzi z małym dzieckiem. Robiłem to, czym zajmował się mój szwagier, czyli rozwoziłem węgiel.

W 1943 roku ożeniłem się z moją żoną Wiesławą. Poznałem ją w Radomiu. Jest o cztery lata młodsza ode mnie. W styczniu 1945 r. urodziła się moja pierwsza córka Grażyna, druga Joanna przyszła na świat w 1953 roku.

Po wojnie zacząłem pracować w składnicy złomu. W tramwaju przeczytałem, że prowadzone są dodatkowe egzaminy do szkoły aktorskiej. Pomyślałem, że pójdę, spróbuję. Nauczyłem się wierszy Staffa. Do dziś nie wiem, czy bym zdał, gdyby nie Jacek Woszczerowicz (66 l.). Kazał mi zagrać wariata, który nagle ma atak szału. Myślę, że dzięki temu zostałem przyjęty. Szkołę skończyłem w 1948 r. Zdałem egzamin, ale dyplomu nie odebrałem do dziś.

Po szkole dostałem się do Teatru Wojska Polskiego. To właśnie tam powstała grupa młodych aktorów skupionych wokół Kazimierza Dejmka (78 l.). Gdyby nie ta grupa, pewnie już wcześniej pojechałbym z Leonem Schillerem (67 l.) do Warszawy i zrobił tam karierę, bo Schiller bardzo mnie cenił. Gdy Dejmek wyjechał do stolicy, zostałem za niego dyrektorem Teatru Nowego, ale potem i tak trafiłem do Warszawy, do Teatru Narodowego. No i do filmów.

Dużą furorę zrobił serial "Czterej pancerni i pies". Grałem tam Czernousowa, czyli sympatycznego Rosjanina. Przypominał mi tego, który w 1939 r. puścił mnie wolno.

Moje znane szerokiej widowni filmy to "Niespotykanie spokojny człowiek", "O dwóch takich co ukradli księżyc", "Janosik" oraz rola listonosza w słuchowisku "W Jezioranach". Myślę, że spełniłem się jako aktor.

Mimo że nie mogę chodzić, jestem dosyć sprawny. Daję radę wykonać wszystko wokół siebie. Sam ścielę sobie łóżko, gotuję. Śmieję się, że przeszkadzam swojej żonie tylko wtedy, gdy ona odkurza. Gdy dziś śni mi się, że mam umrzeć, to chciałbym, aby moje ciało było przekazane jakiejś medycznej instytucji, a mnie pochowali tam, gdzie chowają bezimiennych włóczęgów. Całe życie byłem związany z postacią Chrystusa, który był łazęgą, której na salony nie wpuszczano...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają