Magdalena Piekorz zachorowała nagle w lutym 2015 roku. W rozmowie z dziennikarką "Wysokich Obcasów" opowiedziała, jak z zupełnie zdrowej osoby stała się pacjentką na pełen etat. Początkowo objawy do złudzenia przypominały przeziębienie lub grypę. Piekorz bolała prawa strona twarzy i głowa. Później zaczęła ją boleć prawa ręka, noga i plecy. Lekarze robili kolejne badania i stawiali coraz bardziej zaskakujące diagnozy. Pomysłów było wiele. Lekarstwem miały być operacja zatok czy wyrwanie ósemek. Ortopeda chciał natomiast operować jej rękę. Podejrzewano także uczulenie na leki, chorobę psychiczną i porfirię, czyli chorobę wampirzą. - Usłyszałam, że będzie mi czerwienieć skóra i zęby, a na całym ciele może się pojawić owłosienie - wspomina Piekorz.
Diagnoza okazała się zaskakująca. Magdalena Piekorz przypadkiem dowiedziała się choruje na boreliozę. Co istotne, wcześniej wykonywane testy wykluczały tę chorobę. W odkryciu prawdy pomogła jej koleżanka, którą poznała w szpitalu na immunologii. - Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to wierzchołek góry lodowej. Cieszyłam się, że mam wreszcie diagnozę i mogę zacząć się leczyć - wyznała Magdalena Piekorz.
ZOBACZ TAKŻE: Kinga z Jaka to melodia o wpadce. Mówi o wielkim bólu i chorobie