Ksiądz na pogrzebie Elżbiety Zającówny. "Pan Bóg będzie przytulał panią Elżbietę". Kościół tonął w kwiatach, nie było trumny

Ostatnie pożegnanie Elżbiety Zającówny będzie trwało aż dwa dni. Jest ku temu ważny powód.

Elżbieta Zającówna kilka lat temu usunęła się w cień. Popularna aktorka nagle zdecydowała, że ze względu na własne zdrowie porzuci karierę aktorską i skupi się na innych aspektach życia. Nieczęsto pokazywała się publicznie.

Informacja o nagłej śmierci Elżbiety Zającówny dotarła do mediów 29 października, tuż przed listopadowym świętem Wszystkich Świętych. Rodzina aktorki jest pogrążona w żałobie. Ale w 2024 r. zmarło jeszcze wiele innych gwiazd, za którymi będą tęsknić ich najbliżsi, a także wielbiciele. Mowa o Barańskiej, Wander czy Jerzym Stuhrze. A to jeszcze nie wszyscy.

O godzinie 12.00 rozpoczną się uroczystości pogrzebowe. W Kościele Środowisk Twórczych w Warszawie już pojawiają się pierwsi żałobnicy. Kościół tonie w kwiatach. Są wieńce od Studia Buffo, a także męża i córki Zającówny.

W Kościele przybywa żałobników, przybywa też wieńców. Pracownicy zakładu pogrzebowego wnieśli już do kościoła urnę z prochami aktorki.

Aktorka nie zostanie pochowana w trumnie, a w urnie. Jej ciało zostało skremowane. Gdy Zającówna zmarła, prokuratura musiała zbadać przyczyny śmierci. To standardowa procedura.

- Przyszliśmy tu, by pożegnać pięknego, wrażliwego czlowieka - tymi słowami rozpoczęto mszę żałobną za Elżbietę Zającównę.

- Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty - mówi ksiądz odprawiający mszę.

Trwa ostatnie pożegnanie Elżbiety Zającówny.

- Jesteśmy tu, żeby wesprzeć bliskich pani Elżbiety, z fascynacją siedzieliśmy przed telewizorem, oglądaliśmy jej role. (..) Pamięć nigdy nie przeminie, ale ona też blaknie. Jesteśmy tu jako wspólnota - mówił ksiądz. I dodał, że aktorka odeszła "dużo, dużo za wcześnie".

- Bóg jest miłością i na wieki będzie przytulał panią Elżbietę - usłyszeli żałobnicy, którzy wchodząc do kościoła, otrzymali specjalne kartki.

Żałobnicy na ostatnim pożegnaniu Zającówny dostali kartki pamiątkowe z datą pogrzebu - 7 listopada, bo to właśnie tego dnia urna z prochami aktorki spocznie na krakowskim cmentarzu. Na jednej stronie karty było zdjęcie róży, na drugiej słowa: "Dziś moją duszę w ręce Twe powierzam, mój Stworzycielu i najlepszy Ojcze. Do domu wracam jak strudzony pielgrzym, a Ty z miłością przyjmij mnie z powrotem. Tułaczka moja już dobiegła kresu, dla moich oczu słońce ziemi zgasło. W Tobie, mój Panie, znajdę pokój wieczny, Ty będziesz dla mnie niegasnącym światłem.

Hanna Wróblewska, minister kultury i dziedzictwa narodowego Polski, napisała list odczytany podczas mszy.

- Elżbieta Zającówna była kimś więcej niż tylko aktorką, była głosem, który wyrażał emocje i nadzieje, których sami nie umieliśmy wyrazić. (...) Była artystką w pełni tego słowa znaczeniu (...) Żegnamy ją jako wybitną postać kultury. To, co wyróżniało Zającównę, to dobroć dla drugiego człowieka. Miała dar, by inspirować innych w artystycznej drodze. Będzie obecna nie tylko w dziełach, ale i we wspomnieniach. Dziękujemy za to co nam dałaś. Jej dorobek artystyczny pozostaje z nami, będzie żył w spektaklach i filmach.

Urna z prochami Elżbiety Zającówny została wyniesiona do auta.

Żałobnicy pożegnali Zającównę gromkimi brawami, choć na ich twarzach pojawiły się łzy.

Kazanie wygłoszone podczas pogrzebu bardzo wzruszyło żałobników.

Córka Elżbiety Zającówny przyjęła kondolencje od rodziny i najbliższych. W ten sposób zakończyło się ostatnie pożegnanie wspaniałej aktorki, ukochanej żony i matki.

Wzruszające słowa na pogrzebie Zającówny. Żałobnicy ocierali łzy.