Dziennikarka, która od kilku tygodni kursuje między Helem, Juratą i Trójmiastem, nie jest zachwycona wakacjami nad polskim morzem. - Podróż samochodem z Helu do Trójmiasta w lipcowy dzień potrafi trwać 6 godzin. We Władysławowie jest totalny armagedon - zjechali wszyscy państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi - napisała Agata na swoim Facebooku. - Jedzenie jest drogie i przeważnie niedobre. Ryby smażone na oleju nie pierwszej świeżości, królują gofry i fryty. Wszędzie gra muzyka, w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciąży opędzają się od swoich dzieci i umęczonych żon. Wiadomo, dobry browar to podstawa! Wieje, pada deszcz i bywa zimno - wylicza dziennikarka.
Zobacz: Ratajkowski ma teraz czas na swoje pasje
Do wpisu zamieściła co prawda dowody, że można znaleźć nad morzem ustronne, spokojne miejsce, ale w jej przypadku jest to prywatny taras z widokiem na plażę, na którym Agata ćwiczy jogę. Jej sympatycy poczuli się urażeni.
"Nie wiedziałam, że pani Agata aż taka "ę" i "ą". No cóż... przykre" - napisała Młynarskiej pani Dorota.
"Kiepscy tak bardzo przeszkadzają? Na bezludną wyspę wyjechać! Tam nikt nie będzie przeszkadzał" - dodała oburzona Wioletta.
Inni też mają dla Agaty radę:
"Przecież zawsze można wrócić do spokojnej i cichej Warszawy albo Bali czeka. Każdy chce wypocząć, a najgorsze to narzekać! Już jeden dzielił ludzi na lepszych i gorszych!" - zaznaczyła Beata.