- Chodzi o sprawę przeciwko m.in. Emilowi S., Jackowi M., podejrzanym o nakłanianie innych osób do zmuszania Emila H. do określonego zachowania przez kierowanie wobec niego gróźb bezprawnych - usłyszeliśmy od rzecznika prasowego prokuratury okręgowej Łukasza Łapczyńskiego.
Dochodziła godz. 6 rano, kiedy do drzwi warszawskiego apartamentu piosenkarki zapukała policja. Przez dwie godziny nie chciała opuścić mieszkania, zasłaniając się m.in. koniecznością sprowadzenia adwokata. W końcu uległa. Zakuta w kajdanki, nieumalowana, w dresie trafiła na policyjny komisariat. Przed południem funkcjonariusze przewieźli ją do prokuratury okręgowej na warszawskim Mokotowie. Tam postawiono jej zarzuty "używania przemocy lub groźby bezprawnej w celu wywarcia wpływu na świadka lub oskarżyciela albo oskarżonego lub w związku z tym narusza jego nietykalność cielesną". Za to grozi jej nawet 5 lat więzienia.
Pełnomocnik pokrzywdzonego, Roman Giertych (46 l.) poinformował w internecie, że w sądzie będzie chciał uzyskać zmianę zarzutu na wymuszenie rozbójnicze. Co oznacza, że może jej grozić do 10 lat pozbawienia wolności.
Po południu pod prokuraturą pojawił się jej przyjaciel Emil S. (40 l.). Około godz. 16 wokalistka wyszła na wolność i udała się z nim do restauracji.
- Zostały postawione zarzuty, a także środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 100 tys. zł, dozoru kuratora (2 razy w tygodniu), zakazu opuszczania kraju oraz zakazu zbliżania się do mojego klienta - poinformował w rozmowie z "Super Expressem" Jerzy Jurek, adwokat Haidara.
ZOBACZ TAKŻE: Doda usłyszy zarzuty? Bezlitosne komentarze internautów!