Tyszkiewicz trafiła w tym tygodniu na okładkę (a ściślej mówiąc na dwie okładki) dwutygodnika "VIVA". Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielką damę polskiego kina starano się ucharakteryzować w sesji zdjęciowej na podobiznę wielkiej Sophii Loren (75 l.). Zdania na temat efektów są podzielone.
W wywiadzie aktorka wypowiedziała się m.in. na temat upływającego czasu. Czy ogląda się za siebie? Czy w jej wieku żyje się już tylko przeszłością?
- Nie żyje się nią w ogóle. Są osoby, które żyją nią wyłącznie i tym osobom jest trudno, bo na przykład nie funkcjonują już tak mocno zawodowo, mówią: "Kiedyś dzwonił telefon, a teraz nie" albo "Kiedyś zapraszali, a teraz nie". A ja, ponieważ nigdzie nie lubię chodzić, nie mam tych rozczarowań. Nie czuję upływu czasu. Spośród moich kolegów, koleżanek mnóstwo umarło, a ja w ogóle jakbym tego nie przyjęła do wiadomości, ja ich po prostu "nie widuję". Zawsze mam swoje plany, projekty, pewnie dzieci do tego dopingują swoim życiem - powiedziała Tyszkiewicz.
Cóż - czasu niestety nie da się zatrzymać. Pewnie niedługo też Pani Beata będzie musiała zwolnić albo przynajmniej zrozumieć, że najlepsze lata ma już za sobą. To w końcu w pełni naturalne i życiowe.